Proces Władysława Bema z Manajowa
23 września 1861 roku w Załoźcach, w czasie patriotycznego nabożeństwa żałobnego, 19-letni Władysław Bem, syn dziedzica z Manajowa, rozdawał nielegalne ulotki. Zadenuncjowany przez załozieckiego aptekarza, Antoniego Lubingera, stanął przed austriackim sądem, oskarżony o zbrodnię zdrady stanu.
Wspomniana w tekście odezwa mieszkańców Warszawy ("Posłanie do wszystkich rodaków na ziemi polskiej"), była bardzo ostra. Nawoływała do patriotyzmu i jedności narodowej między wszystkimi stanami, do ubierania się tylko w narodowe stroje. Były tam też wzmianki o odnoszeniu się do zaborców i zamieszkujących ziemie polskie obcych nacji. Np. "Kto zna dwa języki, a mianowicie niemiecki i moskiewski, niechaj niemi nigdy na polskiej ziemi do żadnego Niemca, ani Moskala nie przemawia." W zaborze austriackim rozpowszechnianie tego dokumentu zostało zakazane. Za jego przedruk (potraktowany jako zdrada stanu i wykroczenie podburzania) austriacki sąd we Lwowie skazał na dwa lata więzienia redaktora naczelnego lwowskiego pisma "Głos", Zygmunta Kaczkowskiego.
[źródło: Józef Białynia Chołodecki: Do dziejów powstania styczniowego. Obrazki z przeszłości Galicyi. Lwów 1912. Nakładem autora. Z drukarni i litografii Piller-Neumanna. Zachowano oryginalną pisownię].
Konfiskata "Głosu", zabiegi i wyroki władz rządowych, nie zdołały wyplenić z korzeniem inkryminowanej odezwy mieszkańców Warszawy, jakkolwiek Ministeryum policyi, zarządziło reskryptem z 12 lipca 1861 L. 3949/936 ściganie w drodze karnej, rozpowszechniających zabronione ulotne pismo. Ukazało się ono niebawem w zapadłym zakątku kraju, w okolicach Załoziec. Śmierć Joachima Lelewela i Adama ks. Czartoryskiego dała impuls do urządzania w całym kraju patryotycznych, nie pozbawionych manifestacyi, nabożeństw żałobnych. Nabożeństwa takie odbywały się także w Podkamieniu obok Brodów dnia 6. i w Załoścach dnia 23. września 1861, a wzięło w nich udział zebrane licznie obywatelstwo z bliższej i dalszej okolicy. W Podkamieniu przeszkodził manifestacyi delegowany tamże z ramienia powiatu aktuaryusz Leon Czechowicz, w Załoścach przybrała ona natomiast wyrazistsze formy. Przybyli tam między innymi Eliasz Garapich z Zagórza, Jan Garwoliński z Hnidawy, Władysław Kunaszowski z Kutyszcz, Władysław Rubczyński z Jaśniszcza, Józef Bem, z synem Władysławem z Manajowa, Klemens Bobrowski również z Manajowa, dalej Henryk Gurski, Stanisław Korytowski, Kajetan Rogalski, Kruszelnicka i t d.
Obok rz kat. księdza Zielińskiego przy głównym ołtarzu, odprawiał mszę św. przy bocznym gr. kat. duchowny - a na środku kościoła widniał katafalk, ozdobiony cierniowym wieńcem, położonym tam przez gorliwą patryotkę panią Rubczyńską. Wieniec ten rozebrali obecni pomiędzy siebie po nabożeństwie na pamiątkę i odśpiewali patryotyczne pieśni kościelne. Otóż tutaj zaszedł wypadek, który zelektryzował władze rządowe. Dziewiętnastoletni młodzieniec Władysław Bem (*) rozdawał podczas nabożeństwa przepisane przez siebie w kilkudziesięciu egzemplarzach pieśni "Boże coś Polskę" i "Z dymem pożarów", a między innemi znalazła się i zakazana przez rząd odezwa mieszkańców Warszawy. Jeden egzemplarz odezwy tej zażądał od Bema obecny na nabożeństwie aptekarz z Załoziec Antoni Lubinger (**) i pospieszył czem rychlej z denuncyacyą do komendanta posterunku żandarmeryi.
W dniu 7. października 1861 zjechała ze Lwowa do Załoziec komisya, złożona z radcy Jägermanna i prokuratora Dittricha i wspólnie z naczelnikiem powiatowym Michałem Horwathem przetrząsała pomieszkanie Lubingera, tudzież wdowy Maryi Algaj von Lustenau, podejrzanej o przechowanie odezwy mieszkańców Warszawy, poczem udała się nazajutrz do Manajowa. Bemów nie było w domu, przeprowadzono więc rewizyę w obecności dziewiędziesięcioletniego staruszka Garęgowskiego, tudzież leśniczego Floryana Mossoczego i zakwestyonowano kilka egzemplarzy pisanych pieśni patryotycznych, niemniej - szkolne kajety młodego Bema, dotyczące matematyki i geometryi. Długo trwały wstępne dochodzenia sądowe. Stwierdziły one także, iż nabożeństwem w Podkamieniu zajmował się również gorliwie Józef Bem, a interpelowany o to przez Zofię Lubingerową odrzekł z zapałem "nie wypieram się mych uczuć dla Ojczyzny, nie wypieram się, że jako Polak służę jej chętnie na każdym kroku".
Horrendum!...
Przesłuchany w sądzie Józef Bem przyznał "iż nie obcem mu jest "Posłanie", kupił je we Lwowie u jakiegoś żydka na ulicy za 10 kr. a kupił jedynie dla zaspokojenia własnej ciekawości, ulotne pismo to bowiem było wonczas przedmiotem ogólnej rozmowy. Syn Władysław przygotował wprawdzie na nabożeństwo 230 egzemplarzy pieśni, nie miał atoli w ręku "Posłania". Lubinger ma osobisty gniew do rodziny Bemów, czynił bowiem bezskutecznie zabiegi aby wydać za niego (Józefa Bema) swą pasierbicę. Gdy w dodatku jest wogóle nie przychylny Polakom, uknuł zemstę, postarał się o "Posłanie" i złożył zeznanie, skierowane oszczerczo przeciw rodzinie Bemów".
Władysław Bem przyznał się w śledztwie do rozdawania w kościele pieśni, wyparł natomiast wszelkiego udziału w rozszerzaniu ulotnego pisma. "Gdy szedł do kościoła wręczył mu na drodze nieznajomy pan, pakiecik pieśni z prośbą o rozdanie razem z swoim zapasem i możebnem, iż między temi pieśniami był egzemplarz "Posłania", który wpadł w ręce Lubingera". Niedał sąd wiary powyższemu twierdzeniu, zarządził w dniu 24. kwietnia 1862 uwięzienie Władysława Bema i postawił go uchwałą z 10. maja 1862 L. 4809 w stan oskarżenia, "o zbrodnię zdrady stanu". Na skutek odwołania się obrońcy Dr. Maurycego Kabatha, zniosła atoli Apelacya uchwałę pierwszej instancyi, a Najwyższy trybunał odrzucił decyzyą z 2. lipca 1862 L. 4223 rekurs prokuratora Dittricha, podnosząc przy tem okoliczność, iż inkryminowane pieśni zakazało dopiero później śpiewać i rozszerzać prezydyum lwowskiego Namiestnictwa reskryptem z 20. października 1861.
W dniu 4. lipca 1862 opuścił Władysław Bem mury kaźni.
I oryginalne przypisy autora, m. in. dostarczające nam więcej informacji o rodzinie Bemów z Manajowa i późniejszych losach Władysława Bema:
(*) Rodzina Bemów, spokrewniona z jenerałem Józefem Bemem, została w r. 1803 podniesiona do stanu szlacheckiego, a mianowicie uzyskał nobilitacyę ks. Jakób Bem opat żółkiewski. Nobilitacja ta przeszła r. 1817 na Jana i Andrzeja Bemów (herbu Bem). Synem Jana i Maryi był Józef Bem z Manajowa. ur. w Glinianach r. 1807, gorący patryota, pociągany w latach 1818-1839 do odpowiedzialności za rozszerzanie zakazanych pism i konfiniowany w r. 1848. Z żony Pauliny, córki Tadeusza Bobrowskiego i Karoliny Niedźwiedzkiej, miał syna Władysława Tadeusza Józefa tr.[ojga] im.[ion] ur. 26. sierpnia 1842 w Manajowie. Chrzest Władysława odbył się w kościele Sassowskim w obecności aż trzech par chrzestnych rodziców a to: Franciszka Białeckiego i Julii Bemównej, dalej Henryka Peszyńskiego i Ernestyny Białeckiej, tudzież Teodora Putiatyckiego i Franciszki Bobrowskiej. W domu Józefa Bema przebywali tegoż kuzyn dziewiędziesięcioletni starzec Franciszek Garęgowski i Leopolda Bobrowska, kobieta niezwykłego serca i umysłu. Władysław Bem zaciągnął się r. 1863 w dążące pod Radziwiłłów szeregi pułkownika Franciszka Hordyńskiego. Po śmierci ojca objął w r. 1874 ojcowiznę w Manajowie, sprzedawszy ją kupił Mesteczko na Węgrzech. Pod koniec życia mieszkał we Lwowie, a zmarł r. 1910 w Deszkowicach obok Szczebrzeszyna (gubernia lubelska). Pozostawił syna Władysława i córkę Wandę zrodzoną z Anieli, córki Jana Kraussa i Franciszki z domu Toroka-Czyżewskiej.
(**) Antoni Lubinger ur. r. 1800 w Przemyślu poślubił Zofię N. wdowę i był ojcem czworga dzieci, względnie pasierbów.
|