dnd, d&d dungeons and dragons
 
Olejów na Podolu
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Strona główna ˇ Artykuły ˇ Galeria zdjęć ˇ Forum strony Olejów ˇ Szukaj na stronie Olejów ˇ Multimedia
 
isa, dnd.rpg.info.pl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Nawigacja
Strona główna
  Strona główna
  Mapa serwisu

Olejów na Podolu
  Artykuły wg kategorii
  Wszystkie artykuły
  Galeria zdjęć
  Pokaz slajdów
  Panoramy Olejowa 1
  Panoramy Olejowa 2
  Panoramy inne
  Stare mapy
  Stare pocztówki Olejów
  Stare pocztówki Załoźce
  Stare pocztówki inne
  Stare stemple 1
  Stare stemple 2
  Multimedia
  Słownik gwary kresowej
  Uzupełnienia do słownika
  Praktyczne porady1
  Praktyczne porady2
  Archiwum newsów
  English
  Français

Spisy mieszkańców
  Olejów
  Trościaniec Wielki
  Bzowica
  Białokiernica
  Ratyszcze
  Reniów
  Ze starych ksiąg

Literatura
  Książki papierowe
  Książki z internetu
  Czasopisma z internetu

Szukaj
  Szukaj na stronie Olejów

Forum
  Forum strony Olejów

Linki
  Strony o Kresach
  Inne przydatne miejsca
  Biblioteki cyfrowe
  Varia
  Nowe odkrycia z internetu

Poszukujemy
  Książki

Kontakt
  Kontakt z autorami strony

 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Olejów na Podolu
Aktualnie na stronie:
Artykułów:1281
Zdjęć w galerii:1876

Artykuły z naszej strony
były czytane
5785456 razy!
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Historię wyszukał nasz czytelnik p. Darek Białoś / Przyboś. Początkowo miała trafić do "Kroniki kryminalnej". Ale - ponieważ pochodziła z "Gazety Toruńskiej" i odwoływała się do czasopism galicyjskich - postanowiliśmy poszukać oryginałów tych relacji w gazetach z Galicji. I rzeczywiście były, i to bardzo obszerne - w tym szczegółowe sprawozdania z procesu i zapisane słowa zwykłych ludzi. Co ciekawe, przy wyszukiwaniu ("Załoźce" itp) te numery gazet się nie pojawiają. Trafiliśmy na niego po datach. Materiał bardzo ciekawy, wyszedł z tego jeden duży artykuł.

W II połowie XIX wieku miasteczko Załoźce wielokrotnie padało ofiarą pożarów. W czasie jednego z nich (1881?) spłonęła doszczętnie grecko-katolicka cerkiew. Dla parafian to było straszne nieszczęście. I olbrzymie koszty, bo świątynia musiała być nie tyle odbudowana, co wzniesiona na nowo. Jak wynika ze źródła, patron tytularny świątyni - hrabia Włodzimierz Dzieduszycki - ofiarował na ten cel 600 złotych reńskich (talarów). Wydaje się jednak, że to nie wystarczało i ówczesny proboszcz, ks. Antoni Gutkowski, znalazł sobie dodatkowych sponsorów za wschodnią granicą. Być może umieszczenie na świątyni, niedługo po jego powrocie z Rosji, jak byśmy to dziś powiedzieli "logo nowego sponsora", było częścią umowy?

Tu jeszcze mamy ciekawy przypadek działania patronatów nad światyniami. Wiele grecko-katolickich cerkwi zostało wzniesionych i uposażonych przez dawnych właścicieli majątków. Kolejni nabywcy musieli bezwzględnie dotrzymywać zobowiązań, zapisanych przez dawnych fundatorów. Były to różne coroczne daniny, zapewniające utrzymanie kapłanów i służby kościelnej. Żywność, drewno, a także pieniądze w gotówce. W ten sposób na przykład rzymskokatolicki zakon Sióstr Miłosierdzia stał się patronem grecko-katolickiej cerkwi w Trościańcu Wielkim. Patroni zwykle nie wtrącali się do życia wspólnot parafialnych, ale posiadali także swoje prawa, co potwierdził sąd w przypadku opisanego niżej sporu o "schizmatycki" krzyż.





Przegląd Lwowski. Rok dwunasty. 15go Maja 1882. Poszyt dziesiąty.


Z Ziem polskich.

Jak donosi Kuryer Poznański, gorszące zajście zdarzyło się w tych dniach w Załoźcach Starych około Brodów. Na nowo wybudowanej cerkwi kazał ksiądz Gutkowski, proboszcz miejscowy ritus graeci(1), postawić krzyż schyzmatycki, trójramienny. Hr. Dzieduszycki, jako patron, sprzeciwił się temu i wniósł do sądu prowizoryalną skargę, a sąd powiatowy na posiedzeniu, któremu przewodniczył p. Kaszewko, prawowity Rusin, wydał polecenie aby krzyż trójramienny usunięto. Gdy więc budowniczy Pakoszewski przystąpił do zdjęcia trójramiennego krzyża, djak uderzył w dzwony, jakby na pożar. Parafianie zatrwożeni zbiegli się i zdjęciu krzyża przemocą przeszkodzili. Sąd podał rzecz do prokuratoryi w Złoczowie, upatrując w tym wypadku gwałt publiczny.




Dziennik Polski. Rok XV. Nr 116. We Lwowie, Niedziela dnia 21. Maja 1882.

Załoźce 16. maja.

(W sprawie trzyramiennego krzyża na gr. kat. cerkwi w Załoźcach).


Jeszcze w styczniu r. b. podano w Dzienniku wiadomość o ustawieniu na kopule cerkwi gr. kat. w Załoźcach trzyramiennego krzyża drewnianego, z dolnem ramieniem ukośnem. Fakt ten wywołał wielkie oburzenie między mieszkańcami Załoziec obu obrządków, sądzono jednak, że krzyż rzeczony zostanie usunięty, był bowiem tylko tymczasowy.

Nadzieje te jednak zostały zawiedzione. Dnia 23. bm. osadzono na kopule cerkiewnej ostateczny krzyż żelazny, również trzyramienny, szyzmatycki. Stało się to za sprawą proboszcza parafji gr. kat. w Założcach, ks. Antoniego Gutkowskiego. a wbrew planowi, zatwierdzonemu przez komitet cerkiewny. Wywołało to znowu oczywiście tem większe oburzenie między tutejszymi mieszkańcami. Ażeby mu dać wyraz, ludność katolicka miasteczka Załoziec i gmin sąsiednich wniosła dnia 26. marca r. b. podpisaną przez 74 obywateli skargę do starostwa, domagając się przywrócenia planu, zatwierdzonego przez komitet cerkiewny i poskromienia agitacji, skierowanej przeciwko wierze katolickiej, państwu i krajowi.

Prócz tego 12 radnych miasta zrobiło podanie do zarządu gminnego, żądając zwołania nadzwyczajnego posiedzenia rady, na którem by ta sprawa była omówioną. Żądanie to jednak nie zostało uwzględnione, wskutek opozycji naczelnika gminy p. Skorobohatego, żarliwego zwolennika ks. Gutkowskiego.

Jednocześnie pełnomocnik kolatora, Włodzimierza hr. Dzieduszyckiego, wniósł również skargę przeciwko temuż ks. Gutkowskiemu, jako przewodniczącemu komitetu cerkiewnego do odrestaurowania cerkwi, ku czemu skarb załoziecki przyczynił się, tytułem konkurencyjnym kwotą 600 złr. Przed wniesieniem skargi, udał się p. pełnomocnik osobiście do ks. proboszcza, pragnąc się dowiedzieć, czy on wie o sprawie z krzyżem. Ks. Gutkowski odpowiedział, że nietylko wie, lecz na własną rękę krzyże kazał postawić, i że kolatorowi prócz prawa prezenty, i ponoszenia ciężarów, żadne inne prawa nie przysługują. Po takiem oświadczeniu p. W. Świeżawski uznał za konieczne zwrócić się w imieniu kollatora do sądu w Załoźcach, ażeby w niem znaleźć obronę praw, wypływających z patronatu.

Po zarządzonej rozprawie sąd utrzymał patrona w posiadaniu praw kollatoralnych, orzekając iż pod karą 100 zł. trzyramienne krzyże w cerkwi w ciągu dni ośmiu winny być usunięte. Starostwo poleciło również, ażeby cerkiew odrestaurowaną została ściśle podług planu przez komitet cerkiewny zatwierdzonego.

Tymczasem - ponieważ i budowniczy w sprawie o krzyż trzyramienny był przyzywany, a ks. Gutkowski bez jego zezwolenia w budowie rzeczone zmiany i nowości zaprowadził, kazał tenże sporządzić osobny krzyż jednoramienny i tenże na cerkwi, według planu, osadzić. Gdy jednak dwaj z jego ludzi weszli w tym celu na dach cerkwi i wzięli się do zamiany krzyża, za namową ks. Gutkowskiego zlecieli się do cerkwi diaki i posługacze cerkiewni i uderzyli w dzwony na gwałt, tak że wiele ludzi się zbiegło, sądząc że jaki pożar. Nie dość na tem, niektórzy ze stronników ks. Gutkowskiego zaczęli ciskać kamieniami na pracujących robotników, tak że groziło im niebezpieczeństwo życia.

Gdy się to działo, p. naczelnik gminy siedział sobie spokojnie w swej kancelarji, na pomoc nie spieszył i jeszcze odgrażał się. Posterunek żandarmski również spokojnie przypatrywał się temu zajściu, a p. komendant usprawiedliwiał swą nieczynność brakiem pisemnego polecenia w tej sprawie ze strony sądu. Gdy nareszcie to polecenie nadeszło i żandarmi udali się na miejsce zaburzenia, porządek już został przywrócony przy pomocy pana nadstrażnika skarbowego i jego towarzyszy.

Z powodu tego zaburzenia, bacząc na to, że naczelnik gminy nie tylko nie starał się zaburzenie uśmierzyć, lecz jeszcze kazał policjantowi pilnować, ażeby dzwonienie nie ustawało - został on przez dotyczące władze z urzędu swego usunięty, a nadto pod zarzutem zakłócenia spokoju publicznego, wraz z innymi w śledztwie pozostaje.

Na wymienione powyżej podania do starostwa przez kilkudziesięciu mieszczan i p. pełnomocnika wniesione; zjechał nareszcie dnia 5. bm., jako delegat starostwa p. komisarz powiatowy, przeprowadziwszy szczegółowe śledztwo co do okoliczności w skargach podniesionych.

Z niecierpliwością oczekiwaliśmy decyzji starostwa, a niektórzy okoliczni księża gr. kat. odzywali się z tem, że zaraz trzyramienne krzyże na cerkwiach postawią, jeżeli starostwo nic przeciwko temu nie będzie miało. Wczoraj właśnie nadeszła oczekiwana decyzja. Starostwo orzekło, że ks. Antoni Gutkowski i Bazyli Stachów, jako członkowie komitetu cerkiewnego, bez wiedzy i przyzwolenia reszty członków i parafian samowładnie od planu odstąpili przyjąwszy krzyże trzyramienne, że przeto w ciągu dni 14 krzyże te usunięte być muszą.

Spodziewamy się, że bez rekursu w tej sprawie nie obejdzie się, mamy jednak nadzieję, że w sprawie, w której obie władze, sądowa i polityczna, zgodnie z opinią publiczną sąd swój wydały i najwyższa władza polityczna nie inne wyda orzeczenie.

Co się tyczy formy krzyżów na cerkwiach istnieje okólnik gr. kat. biskupa przemyskiego ks. Stupnickiego z dnia 30. lipca 1877, w którym wyraźnie powiedziano, że jedynie krzyże jednoramienne znajdować się winny na cerkwiach gr. katolickich i one tylko mają być stawiane, gdzie zachodzi tego potrzeba.

Wobec tak wyraźnego orzeczenia wyższej władzy duchownej, wszelkie usiłowania ludzi skłaniających się ku szyzmie, działających przeciwko krajowi i państwu, a przytem usiłujących siać rozdwojenie i budzić niepokój między mieszkańcami jednego kraju - zasługują na jaknajsurowsze potępienie.




Unia nr 1/1882, Tarnów 4 czerwca 1882, str. 6, notka bez tytułu.

Ks. Gutkowski, proboszcz ruski w Załoźcach Starych koło Brodów kazał na nowo wybudowanej cerkwi postawić krzyż szyzmatycki, trójramienny, gdy sąd nakazał usunąć tenże, podburzony lud ruski rzucił się na budowniczego, który ledwo życie swe uratował. Sprawa się toczy w prokuratoryi w Złoczowie.




Dziennik Polski. Rok XV. Nr 188. We Lwowie, Piątek dnia 18. Sierpnia 1882.

Z IZBY SĄDOWEJ.


(R) Złoczów 16. sierpnia.

(Krzyże trzyramienne).


W świeżej podobno pamięci ma jeszcze publiczność awanturę, którą na wiosnę b. r. paroch załoziecki r. gr., ks. Gutkowski, urządził z krzyżami, na nowo budującej się tamże cerkwi bezprawnie umieszczonemi.

Wywód prokuratorji, oparty na przeprowadzonem śledztwie sądowem podnosi następujące szczegóły:

Przy pertraktacji konkurencyjnej dnia 29. lipca 1881, uchwalił gr. kat. komitet parafialny w Załoźcach starych odbudowanie zgorzałej gr. kat. cerkwi macierzyńskiej w Załoźcach starych, i postanowił, budowę poruczyć przedsiębiorcy Ferdynandowi Pakuszewskiemu, który kontraktem z komitetem parafialnym dnia 30. czerwca 1881 r. zawartym zobowiązał się cerkiew "jak najściślej i najdokładniej według planu" odbudować.

Według zatwierdzonej prawomocnem orzeczeniem c. k. starostwa powiatowego w Brodach z 1. sierpnia 1881 r. l. 13277 uchwały powyższej i planu, na który się wszystkie strony konkurencyjne i interesowane zupełnie zgodziły, miały być na rzeczonej cerkwi jednoramienne krzyże utwierdzone, tak jak to na starej cerkwi miało miejsce. Tymczasem proboszcz gr. kat. w Załoźcach ks. Antoni Gutkowski kazał 23. i 24. marca r. b. na nowej cerkwi umieścić cztery krzyże trzyramienne, u których dwa ramiona górne były równoległe do siebie, trzecie dolne zaś ukośno umieszczone; a czynił to zupełnie samowładnie, bez uzyskania uchwały komitetu, mimo sprzeciwiania się członka komitetu Antoniego Zająca, za porozumieniem tylko z jednym członkiem komitetu Wasylem Zającem i oczywista bez uzyskania zezwolenia władzy politycznej na taką innowację.

Wszelkie przedstawienia ze strony parafjan ks. Gutkowskiemu czynione, i usilne starania ze strony kolatora, hr. Włodzim.[ierza] Dzieduszyckiego, o usunięcie tych krzyżów, pozostały bezowocne, w skutek czego hr. Dzieduszycki zażądał pomocy od dotyczącej władzy politycznej i równocześnie zaskarżył ks. Ant. Gutkowskiego, Ferd. Pakuszewskiego, Bazyl. Stachowa i Ant. Zająca o niepokojenie go w spokojnem posiadaniu prawa patronatu, a sąd powiatowy w Załoźcach po przeprowadzeniu rozprawy prowizorjalnej orzekł pod datą 16. kwietnia 1882 l. 1649, że pozwani zaniepokoili hr. Włodzim. Dzieduszyckiego w spokojnem posiadaniu prawa patronatu i winni są pod karą 100 zł., względnie 20 dni aresztu rzeczone krzyże trzyramienne do 8 dni usunąć.

Przy rozprawie prowizorjalnej oświadczył pozwany przedsiębiorca Pakuszewski, że zdejmie z cerkwi krzyże trzyramienne i ustawi tam stosownie do planu krzyże jednoramienne. Temu jednak właśnie przeszkodzić chciał ks. Ant. Gutkowski, który przy rozprawie prowizorjalnej współwezwanych nie dopuścił do zawarcia ugody, i następnie ze swej strony wniósł rekurs od orzeczenia prowizorjalnego, i postanowił pod żadnym warunkiem nie dopuścić do zdjęcia krzyżów trzyramiennych.

D. 16. kwietnia 1882 djak Jan Łotocki zwołał do siebie na djakówkę gospodarzy załozieckich gr. kat. obrządku na naradę. Byli tam prócz djaka, Łukasz Łobaj, Grzegorz Bobrecki, Filip Stachów, Wasyl Pichowicz, Wasyl Łakocki, Sobko i Semen Fedorowicze, Wasyl Nyszta, Fed' Skorobohaty, Michał, Teofil i Jan Toporniccy, Jan Żurakowski, Jakób Nyszta i Ilko Jaworski. Otóż ci wszyscy zastanawiali się nad tem, co uczynić wypadnie, gdyby Pakuszewski urzeczywistnić chciał zapowiedź swą, iż krzyże rzeczone usunie i jednoramienne krzyże na cerkwi utwierdzi, i uradzili jednomyślnie, że w takim wypadku uderzą w dzwony na gwałt, aby ludzie tłumnie się zbiegli i usunięciu krzyżów przeszkodzili. Uczestnicy narady tej ogłosili postanowienie powyższe pomiędzy mieszkańcami gr. kat. obrządku, zawiadomili o uchwale tej także ks. Gutkowskiego, a Danyle Fedorowiczowi, w domu cerkiewnym mieszkającemu, polecili, aby na gwałt dzwonił, gdyby Pakuszewski trzyramienne krzyże zdjąć zamierzał.

Dochodzenia wykazują, że narada powyższa i uchwała wywołane zostały właśnie przez ks. Gutkowskiego. Marjanna Łobajowa wyraźnie bowiem zeznała, że wie od swego męża Łukasza, iż narada co do dzwonienia nastąpiła w skutek polecenia ich proboszcza, ostatni zaś zeznał, że na rzeczonem zebraniu pierwszy podał myśl uderzenia na gwałt w dzwony, bo go tak pouczył ks. Gutkowski; a przemawiają za tem także okoliczności, iż ks. Gutkowski sam wystąpił z innowacją, że zgromadzenie zwołał właśnie djak Jan Łotocki, którego ks. Gutkowski używał za narzędzie do przeprowadzenia swego planu; że ks. Gutkowski djaka i kilku innych, którzy go o zapadłej uchwale powyższej uwiadomili, upewnił, że ich "rada dobra i słuszna"; że Antoniemu Zającowi sam oświadczył, że każe dzwonić na gwałt, jeżeli Pakuszewski zdjąć zechce krzyże trzyramienne; wreszcie, że Danyle Fedorowiczowi, gdy go się radził, czy ma usłuchać polecenia otrzymanego co do dzwonienia, zagroził, iż wypędzi go z domu cerkiewnego, gdyby tego nie uczynił.

D. 23. kwietnia br. zaś przemówił ks. Gutkowski w cerkwi podczas nabożeństwa do zebranych parafjan, że z powodu trzyramiennych krzyżów Mazury tylko straszą ich egzekucją wojskową, że krzyże takie są dozwolone i dla tego nic im się stać nie może, a gdyby krzyże te chciano usunąć, to muszą się bronić - wówczas będzie się dzwonić, a parafjanie niech tłumnie spieszą na ratunek, niech się bronią i nie dadzą się. To też skutkiem tego podburzania było, że gdy przedsiębiorca Pakuszewski 26. kwietnia z pomocnikami swymi, Jakóbem Walentyńskim i Franciszkiem Dacką, wyleźli na dach cerkwi, aby w myśl planu budowy i orzeczenia prowizorjalnego usunąć krzyże trzyramienne, a w ich miejsce utwierdzić krzyże jednoramienne - Jan Łotocki biegał w mieście z domu do domu, by zwoływać do cerkwi ludzi, Danyło Fedorowicz w dzwonicy na gwałt począł dzwonić, a wraz z nim, lub też po nim dzwonili Józef Łobaj, Grzegorz Bobrecki i Andruch Karp, ludzie tłumnie zbiegać się poczęli i wkrótce około kilkuset ludzi otoczyło cerkiew. Wówczas tłum zaczął przeklinać i hańbić Pakuszewskiego i jego pomocników, groził im zabiciem i strąceniem z dachu, ciskał na nich kamieniami, z których jeden przez Józefa Łobaja rzucony, ugodził silnie w nogę Pakuszewskiego. By się napastnicy na dach nie dostali, podciągnął Pakuszewski drabinę na dach; więc syn djaka, Ignacy Łotocki, rozbił zamek od drzwi cerkwi, poczem wraz z Józefem Łobajem i Janem Burawą dostali się na strych i ztamtąd, ciągle odgrażając się, chcieli dostać się na dach cerkwi, i tylko wytężeniu wszystkich sił napastowanych udało się przytrzymać drzwiczki na dach wiodące i tym sposobem nie dopuścić na dach napastników.

Według wyniku dochodzeń, najgwałtowniej występowali i byli przewódcami w rozruchu, w szczególności grozili śmiercią i rzucali kamieniami, prócz wyż wspomnionych Ign. Łotockiego, Józefa Łobaja i Jana Burawy - Grzegorz Bobrecki, Jan Łotocki, Wasyl Pichowicz i Sobko Fedorowicz, a prócz tego w zajściu powyższem wybitniejszy brali udział, w szczególności grozili zabiciem: Łukasz Łobaj. Marek Skorobohaty, Jan Fedorowicz, Filip Stachów, Stefan Łomikowski, Jan Gliwa, Wasyl Łakocki, Marjanna Łobajowa, Tekla Romaniszynowa, Warwara Karpowiczowa, Danyło Fedorowicz i Andruch Karp, którzy dwaj ostatni bili w dzwony.

Ferdynand Pakuszewski stosownie do kontraktu z komitetem parafialnym zawartego i otrzymawszy z sądu orzeczenie prowizorjalne, usunięcie krzyżów pod karą dotkliwą nakazujące - nietylko uprawnionym, ale obowiązanym był: krzyże rzeczone usunąć i w ich miejsce jednoramienne umieścić i gwałtownym sposobem nikt bezkarnie zmusić go nie mógł do zaniechania tych czynności. Uderzenie zaś w dzwony i zaalarmowanie całego miasta, tłumne okrążenie cerkwi, rzucanie kamieniami i zagrożenie utratą życia - była to groźba aż nadto dosadna, która u Pakuszewskiego i jego pomocników nietylko wzniecić mogła najżywsze obawy, ale przejęła ich największym przestrachem, że niemal od zmysłów odchodzili i zmuszając ich do zaniechania czynności zamierzonej kazała drżeć im o życie ich i bezpieczeństwo.

Trudno przewidzieć, jaki koniec miałoby zajście, gdyby na odgłos dzwonów na miejsce czynu nie przybyli nadstrażnik skarbowy Marjan Kwaśniewski ze strażnikami Józefem Kutowskim i Antonim Markhauserem, którzy wszelkich dołożyli starań, aby ludzi cośkolwiek uspokoić i pod strażą tych strażników i kilku mieszczan udało się Walentyńskiemu i Pakuszewskiemu zleźć z dachu cerkwi i wydostać się z tłumu, który ścigał ich, ciągle im złorzecząc. Daćkę zaś wyswobodziła później żandarmerja.

Gdy odgłos dzwonów rozległ się po Załoźcach, pobiegł Grzegorz Bobrecki z kilku innymi do ks. Gutkowskiego po radę, a ten odpowiedział im: "wasza cerkow, waszi chresty, ne dajte zdojmaty chrestiw, idit boronyty" (2); a gdy następnie księdz Gutkowski z ks. Sadowskim (wikarym w Nowych Załoźcach) podczas zajścia przechodzili groblą i ludzie w tym samym celu przystępywali do pierwszego, zachęcał on ich do oporu gwałtownego słowami: "wasza cerkow, wasz chrest, majete ruky, ratujte sia, ony wam szcze hołowy postynajut" (3); co wszystko popiera twierdzenie wyżej wskazane, iż ks. Gutkowski sam zajście całe spowodował i do takowego zachęcał.

Nadstrażnik Kwaśniewski opowiada, że gdy z trudnością udało mu się odciągnąć od dzwonienia Józefa Łoboja i Ignacego Łotockiego, nadbiegł policjant gminny Prokop Zubek i kazał dalej dzwonić, krzycząc: "byj na gwałt, naj sia ludy schodiat, bo nam cerkow rabujut" (4), a gdy Kwaśniewski zauważył policjantowi, że będzie za to odpowiadać, ostatni odwrócił się do ludzi i rzekł: "ej szczo, burmyster prysław mene i kazaw dzwonyty" (5). Zupełnie to samo odpowiedział Zubek Józefowi Dobruckiemu, gdy ten wzywał Józefa Łobaja, aby przestał dzwonić. A że burmistrz Iwan Skorobohaty, rzeczywiście był sprawcą intellektualnym zajścia wyżej opisanego, wynika to z kilku innych okoliczności.

Zeznał bowiem Jan Barecki, że Iwan Skorobohaty pała nienawiścią ku łacinnikom i zachowaniem swem przyczynił się do zajścia powyższego. Gdy w dzwony uderzono i ludzie zbiegać się zaczęli, zawiadomił o tem burmistrza Antoni Kujdaniuk, ale ten udawał, że nie słyszy i nic nie odpowiedział. W tym samym celu udał się do kancelarji gminnej także aptekarz Bronisław Małkowski i prosił burmistrza, by zarządził potrzebne do utrzymania porządku kroki, otrzymał jednak na to odpowiedź: "tam jeszcze większe gwałty będą". Udowadnia to, że burmistrz w cały plan był wtajemniczony, co wypływa także z zeznań Semka Pytlara, a jeżeli mimo to z rozmysłu nie zarządził potrzebnych do utrzymania spokoju i porządku publicznego kroków, to tem samem popierał zajście karygodne; bo z mowy policjanta Zubka wyż wspomnianej wynika, że burmistrz wysłał go na miejsce czynu z wyraźnem poleceniem, podsycania nieporządków, a przekonywa o tem także fakt, stwierdzony przez samego Zubka i świadka Ignacego Kwaśnickiego, że gdy po zajściu Zubka do sądu prowadzono, a on do wracającego ze sądu Iwana Skorobohatego przemówił: "sebeśte wyruczyły, a mene zamknut" (6), ten mu na to odpowiedział: "a jak posedysz, to może ty pensju ne dam? szcze bilszu tobi dam!" (7)

Z zeznań Michała Ostrowskiego, Franciszka Daćki, Jana Bareckiego, Marji Bareckiej, Antoniego Kujdaniuka i Marjana Kwaśniewskiego wypływa, że podczas zajścia Marko Skorobohaty, Józef i Łukasz Łabajowie i Stefan Łomikowski, nawoływali na siedzącego na dachu Franciszka Daćkę, by zdjął z dachu krzyż jednoramienny, który tam był założony przez Pakuszewskiego w pogotowiu do przytwierdzenia; krzycząc doń: "zdojmy toho raka, bo tebe ubjem" (8) i w ten sposób szydzili z krzyża jednoramiennego, stanowiącego godło prawnie uznanego kościoła katolickiego.

Wskutek tego wypadku stają dziś przed kratkami sądu oskarżeni: djak Jan Łotocki (indywiduum nader szpetnej powierzchowności, łysy, kucego wzrostu i fizjonomji złośliwej) - także syn jego Ignacy, niemniej gospodarze załozieccy: Łukasz i Józef Łobaje, Grzegorz Bobrecki, Wasyl Pichowicz, Marek Skorobohaty, Jan Burawa, Danyło, Jan i Sobek Fedorowicze, Filip Stachów, Stefan Łomikowski, Jan Gliwa, Wasyl Łakocki, Andruch Karp, nakoniec trzy baby: Marjanna Łobojowa, Tekla Romaniszyn i Barbara Karpowiczowa o zbrodnię gwałtu publicznego z §. 98 lit. b. popełnionego zagrożeniem Pakuszewskiego przy operacji zdejmowania krzyża trójramiennego.

Dalej jako moralny sprawca oskarż.[ony] jest ks. Antoni Gutkowski, lat 42, żonaty, ojciec 6. dzieci, że przed zajściem wyż opisanem wezwał Danyłę Fedorowicza i innych parafjan do uderzenia w dzwony na gwałt, a dnia 23. kwietnia w cerkwi publicznie wezwał zgromadzonych, aby na odgłos dzwonu na ratunek do cerkwi spieszyli, bronili się i krzyżów zdjąć nie dali, a nawet w czasie zajścia samego zachęcał parafjan swych do gwałtownego wystąpienia.

Burmistrz Jan Skorobohaty (lat 55) jest obwiniony o wspólnictwo w gwałcie publicznym, wraz z policjantem Prokopem Zubkiem, który jawi się przed trybunałem w kitli urzędowej z czerwonemi wyłogami, ale bardzo zredukowano wygląda.

Wasyl i Jakób Nyszta, Fedjo Skorobohaty, Michał, Jan i Teofil Topornicki, Jan Żurakowski, Semen Fedorowicz i Ilko Jaworski obwinieni są o uczestnictwo w zebraniu na djakówce, gdzie zapadła uchwała uderzenia na gwałt w dzwony.

Nareszcie Marek Skorobohaty, Józef Łoboj i Stefan Łomikowski, jako ci, co nazywając krzyż jednoramienny "rakiem", naigrawali się z godła uznanego kościoła katolickiego, oskarżeni są o przekroczenie z §. 303.

Z wyjątkiem Jaworskiego, który jest chory, wszyscy są obecni w liczbie 30, a między nimi 9 tłumaczy się nie z wolnej stopy.

Trybunałowi zwykłemu przewodniczy radca Alscher. Asesorami są radcy Szymonowicz i Borowski, tudzież adjunkt Poźniak. Prokuratorję zastępuje p. Stefko. Obroną podzielili się dwaj tutejsi adwokaci: Drwie Wesołowski i Heine.

Dziś zrana przesłuchano wszystkich oskarżonych, z wyjątkiem ks. Gutkowskiego. W ogóle wszyscy mniej lub więcej starali się wypierać zarzuconych sobie czynów, przyznając się jednak mimowoli do wielu szczegółów. Charakterystyczną cechą ich zeznań było to, że wszyscy prawie obciążali ks Gutkowskiego, składając wszystko na niego, tak dalece, że nawet własny jego djak, Łotocki, nie oszczędził swojego pryncypała. "Po radzie (na djakówce - dnia 16 kwietnia) zapytały sia jegomość, szczośmy uradyły, a gdym skazau, że bude sia dzwonyło, ksiądz kazały (9): Rada jest dobra i słuszna.

Po południu przyszła kolej na ks. Gutkowskiego, Tłumaczył się bez ceremonji po polsku, zaprzeczając wszystkim okolicznościom, które go piętnowały jako inspiratora gwałtu. Według jego przedstawienia rzeczy, zaraz po podpisaniu kontraktu wymówił on sobie z góry, że gdyby w czasie budowy cerkwi okazały się potrzebnemi jakie zmiany, Pakuszewski był obowiązany wypełnić je. Korzystając z tej wymowy polecił budowniczemu, w prezbiterjum zrobić okno z krzyżem trzyramiennym o 2-kolorowych (ruskich) szybach. Gdy wyprowadzono budowę już z dachem, sam Pakuszewski na kopule ustawił krzyż trzyramienny z drzewa "na próbę" - w innem miejscu był również na próbę osadzony krzyż jednoramienny - ad libitum (10_, który lepiej się spodoba parafjanom, i krzyże te stały od 15. listopada do 23 marca, nie gorsząc nikogo, dopiero gdy do Załoziec przybył młody wikary łaciński, ks. Jaworek, rozpoczęła się agitacja, a rządca hr. Dzieduszyckiego, p. Świeżawski, zaczął reklamować rzecz - pokazując korespondencję w Dzienniku Polskim, gdzie - powiada oskarżony - "spaskudzono mnie", a jednak była to tylko próba - były "patyczki" poczernione węglem, które można było zmienić. Wkrótce potem zaczęły się kłótnie po szynkach, czyniono zarzuty członkowi komitetu, Zającowi, a ks. Jaworek dał szóstkę jednej babie, aby rozgadywała po okolicy, że mnie przyaresztowano, zakuto w kajdany i odstawiono do kryminału jako Moskala.

Z dalszej indagacji pokazało jednak, że ks Gutkowski, polegając niby na zrobionej próbie, namówił budowniczego, i z nim razem za 36 gld. [guldenów - przyp. R.P.] zamówił u ślusarza Gottlieba cztery definitywne krzyże trzyramienne i pod nieobecność Pakuszewskiego szarą godziną kazał je na cerkwi umieścić.

Przewodniczący. Było to właśnie po powrocie z Rosji, dokąd ksiądz jeździłeś?

Ks. Gutkowski. O, dużo później! Z Rosji wróciłem jeszcze 10. października 1881.

Przew. Ale upatrzyłeś ksiądz akuratnie chwilę, gdy rządcy Świeżawskiego nie było w Załoźcach.

Gutk. Na to się nie oglądałem, bo krzyże trzyramienne są dozwolone przez archimandrytę.

Przeczył dalej ksiądz, by wiedział był cośkolwiek o zmowie na djakówce. Sami mieszczanie dali mu znać - o dzwonieniu nic nie mówili, "a ja im odpowiedziałem: "Jakeśte uradyły - naj wam tak bude dobre" (11), a po fakcie im powiedział: "Szczośte zrobyły, to zrobyły, ałe gdybyśte buły ne dzwonyły, toby buło lipsze." (12) Zaprzecza stanowczo, by miał buntować ludzi w cerkwi na kazaniu, Byłoto już po kazaniu, gdy do nich mówił, że "mamy rząd, cesarza - nic złego tedy stać się nie może, bo krzyże trzyramienne uchwalił sam ojciec święty i metropolita. Stoją one na kościele św. Klemensa w Rzymie, stoją na kościołach w Salzburgu, Inspruku itp.

Wszelako gdy nastąpiła konfrontacja z resztą obżałowanych, ci wręcz zaprzeczali twierdzeniom księdza. Danyło Fedorowicz powiada mu do ócz: Gdym przyszedł do księdza z zapytaniem, co to z tego będzie, ja biedny, mam dzieci - ksiądz zburczał mnie temi słowy: "Kto tebi maje do rozkazu - czy szandar, czy starosta? Ja ty każu dzwonyty." (13)

Ksiądz G. To nieprawda.

Danyło (z politowaniem kiwając głową). Jegomość - ta ja budu prysiahaw na toje. (14)

Ksiądz. On chce się tylko sam wykręcić i dlatego na mnie składa. Taką słabość już ma lud

Przew. Ależ on mógłby przecież powiedzieć, że gromada kazała mu uderzyć w dzwony, gdyby tak istotnie było.

Ksiądz. Właśnie mi tak mówił, że go ludzie cisną, aby dzwonił.

Jan Fedorowicz również do ócz zaprzecza, by ksiądz po fakcie ganił był uderzenie w dzwony. Przeciwnie - oświadcza Sobko Fedorowicz, ksiądz skazały po ciłoj paradi: Perebudem wsio, nycz z toho ne bude, idit boronit sia (15), a Nyszto dodaje: Ksiądz mówili, boronit chrestiw, idit, ne dajte (16): - Baby zaś: Teklę Romaniszyn i Barbarę Karpowiczową uspokajał ksiądz: Ne bijte sia - ne pryjdut dragony, ani huzary na egzekucju, to tak nas tylko strachajut. (17)

(C. d. n)




Dziennik Polski. Rok XV. Nr 189. We Lwowie, Sobota dnia 19. Sierpnia 1882.


Z IZBY SĄDOWEJ.


(R) Złoczów 17. sierpnia.

(Krzyże trzyramienne).


Zasługuje na wzmiankę jedna scena konfrontacyjna z ks. Gutkowskim.

Na interpelację prokuratora wystąpiła Marianna Łobaj współoskarżona i zaprzeczyła twierdzeniu aktu oskarżenia jakoby słyszała od swojego męża, że ksiądz pouczał go, jak sobie mają postąpić, a mianowicie, że mają uderzyć w dzwony, i na podstawie tego pouczenia mąż jej pierwszy zaproponował ten środek na djakówce w zgromadzeniu parafjan. Owóż Marjanna prostuje że nie od męża to słyszała ale od samego księdza kilkakrotnie.

Ks. G. energicznie protestuje, zwracając się do kobiety, i wzywając ją aby się namyślała co mówi.

Marjanna obstaje przy swojem i dodaje: ksiądz skazały, że sproda'st chudobu do ostatnioho chwosta, a na swojem postawyt. (18)

Ks. G. Ależ kobieto! -

Marjanna : Tak jest, a gdy przyszła na nas bieda, tośte howoryły do nas: terpit lude, meni obiciałyśte zbiża daty, a ne dały (19) (wybucha płaczem, ciskając rozżalonym wzrokiem na księdza - który desperując rękami siada na swoje miejsce).

Przystąpiono potem do przesłuchania świadków.

Pakuszewski Ferdynand, przedsiębiorca budowy, człowiek 30 letni, czarno ubrany ze sprężystym wyrazem twarzy, potwierdza w ogóle wszystkie szczegóły zawarte w oskarżeniu: W planie były jedneramienne krzyże. Gdy cieśle ukończyli wiązanie dachu, chcieli wystawić zwyczajową wiechę. Uznałem to za rzecz nieobyczajną na cerkwi, i kazałem wystawić krzyż z desek zbity jednoramienny a na nim wieniec zawiesić. Lecz ks. Gutkowski przyszedłszy do cerkwi

(..) [w tym miejscu w oryginale uszkodzenie strony, brak kilku linijek]

Nie wiedziałem jeszcze wówczas, że hr. Dzieduszycki jest przeciwny, więc zaniechałem opozycji, ksiądz zawołał żyda Izaaka Gottlieba ślusarza i kazał mu przy mnie zrobić 4 krzyże takie za 34 gld., dając zadatku 5 gld. Gdym się dowiedział, że wachmistrz żandarmerji był z zapytaniem u Gottlieba, powstały we mnie znowu wątpliwości. Udałem się do starostwa, gdzie mi powiedziano, że mam obowiązek trzymać się planu. Kazałem tedy Gottliebowi: nie rób. Ksiądz zaś zawołał w marcu b. r. ponownie Gottlieba i kazał: rób. Dość, że pod moją nieobecność, gdy blacharz kończył robotę na kopule założono krzyże trzyramienne, a właśnie ten największy - na kopule założono kiepsko, bo odwrotnie, i trudno było zmienić, bo grutownie zabili. Już przedtem słyszałem o nieporządkach w gromadzie, a gdy patron wytoczył mnie, księdzu i członkom komitetu pozew prowizorjalny, oświadczyłem zaraz w sądzie, iż gotów jestem zmienić krzyże, i zamówiłem takowe u Girtlera w Złoczowie. Aby zaś być pewnym, przed założeniem ich, udałem się do sędziego Kaszewki i mówiłem z wachmistrzem żandarmerji. Sędzia uspokoił mnie, że ponieważ inni otrzymali także wyrok prowizorjalny, przeto nie będą przeszkadzać. Naczelnik żandarmerji zaś oświadczył, że da pomoc, skoro otrzyma od sądu wezwanie; w tym celu naprzód konsygnuje żandarmów na wszelkie wypadki.

Dnia 26. kwietnia z rana z pomocnikami Walentyńskim i Daćkiem udałem się na cerkiew. Mieliśmy dwie drabiny do dyspozycji niewystarczające, więc wylazłszy na zakrystję, wyciągnęliśmy jedną na dach, a drugą wzięliśmy również ze sobą, by ja przystawić do wyższego dachu cerkwi, a potem przy pomocy drugiej drabinki którą trzymali Daćko i Walentyński, wlazłem na kopułę i zacząłem piłować krzyż trzyramienny. W tem uderzono na gwałt w dzwony. Lud się zbiegł i wśród przekleństw, hałasu i krzyków ciskał na nas kamieniami. Z początku nie zważałem na nic, i piłowałem, ale wkrótce poznałem niebezpieczeństwo, zwłaszcza iż także z wewnątrz cerkwi której zamek rozbito, zaczęli się niektórzy dobywać do kopuły, i tylko Daćko usiadłszy na drzwiczkach poziomych tamże, przeszkodził wdarciu się. Położenie moje już z natury rzeczy - przy wysokości prawie dwupiętrowej było niebezpieczne: nie miałem żadnego pewnego oparcia. Zacząłem krzyczeć "gwałtu!" Kurcz mię porwał w nogę, i straciłem prawie przytomność, gdyż kamienie latały mi koło głowy, a słyszałem z dolu hałas: Łajdaki, rabuśniki, hajdamachy, złazit, bo was skienem (20). Danyło Fedorowicz dzwonił, a Ignacy Łobaj i djak Łotocki głównie się odgrażali. Zubek policjant biegał w tłumie i zagrzewał ludzi, nawet Barbara Karpowicz ciskała kamieniami. (Barbara przerywa: Bihme (21) - anim się tknuła kaminia). Wreszcie zdecydowałem się zleźć z niebezpieczeństwem życia. Otoczyli mnie strażnicy skarbowi, bo tłum chciał się rzucić na mnie, i zabić jak kota, tak wszystko było rozjuszone.

Świadek rekognoskuje wszystkich uczestników gwałtu po kolei, żąda ich ukarania i domaga się 200 złr. [złotych reńskich - przyp. R.P.] wynagrodzenia za strach.

Na zapytanie obrońcy Wesołowskiego, oświadcza, że o rekursie podanym przez księdza Gutkowskiego przeciwko wyrokowi prowizorjalnemu wiedział, ale go nie podpisywał. (Jest zaś podpisany na nim przez kogoś). Na pytanie prokuratora dodaje, że mu ksiądz w razie przystąpienia do zmiany krzyżów groził: "Ja panu zastanowię robotę - i nie ręczę za pańskie życie".

Świadek Bronisław Malkowski, aptekarz, (40 lat) opowiedziawszy bezskuteczne zachody, jakie czynił na wezwanie rządcy Świeżawskiego i razem z nim, aby księdza Gutkowskiego odwieść od zamiaru demonstrowania nowemi krzyżami, dodaje że słysząc dzwony na gwałt, pobiegł do burmistrza Skorobohatego i zastawszy go w kancelarji gminnej przy obliczaniu podatków zapytał, czy wie czego dzwonią, kiedy się nie pali. Burmistrz obojętnie odrzekł: "Tam jeszcze większe gwałty będą".

Oskarżony Skorobohaty: Pan aptekarz ma złość na mnie, bo on sam chce zostać burmistrzem. Już 6 lat kopie podemną dołki.

Świadek Malkowski. To nie prawda. Byłem przez 4 lata przedtem burmistrzem i miałem tego dosyć.

Skorobohaty: Pan aptekarz nastawał, aby mi sianożęć odebrano.

Malkowski: To inna sprawa.

Prokurator (do świadka.) Czy żandarmi mogli słyszeć gwałt ?

Świadek: Doskonale. Całe miasto było zaalarmowane.

Prokurator: To rzecz szczególna, że się nie ruszyli, a przecież w takich razach nawet bez polecenia -z własnej inicjatywy mają obowiązek interweniowania.

Świadek Włodzimierz Świeżawski, rządca hrabiego Dzieduszyckiego, potwierdza szczegóły aktu oskarżenia co do uchwał komitetu parafialnego i starań celem usunięcia samowoli księdza.

Świadek Daćko Franciszek, kamieniarz, obecnie przy drodze krajowej Załoziecko - Zborowskiej, chłop młody i piękny jak malowanie - Rusin, pomagał Pakuszewskiemu przy zmianie krzyża, potwierdza w ogóle cały fakt gwałtu, tylko co do pojedynczych osobistości w porównaniu z zeznaniami w śledztwie staje się chwiejnym bądź sprzecznym. Aby się uchronić przed kamieniami, wlazł w kopułę, wołając jak najgłośniej "gwałtu", i siedział tam wytrwale, nawet gdy już Pakuszewski i Walentyński uszli z dachu. Zgraja krzyczała na niego, aby złaził także, ale odstawiła mu drabinę.

Jeden z oskarżonych, obwiniony właśnie o ten podstęp, twierdzi: "Mówiłem - zleź Franciszku - na co wam tego, a drabinę odstawiłem, szczoby kto ne wychwatył (22) - nie dostał się na dach i nie strącił Franciszka. "

Świadek z wyrazem powątpiewania przyjmuje to tłumaczenie życzliwe. Zlazł z dachu dopiero, gdy żandarmerja przyszła. Likwiduje sobie 10 złr. szkody "za strach", lecz nie żąda ukarania osobnego winnych.

Wspomnieć muszę, że podczas zeznań tego świadka niektórzy oskarżeni twierdzili, iż Pakuszewski był na linewce przywiązany, więc nie był w niebezpieczeństwie życia.

Na pytanie prokuratora potwierdza świadek, że zgraja z dołu krzyczała: "Rabuśnyki, rabujete naszu cerkow, złazit - bo was skienem - tak ksiądz skazaw." (23)

Świadek Walentyński Jakób, Polak, majster mularski, przebył także bombardament na dachu, lecz jako człek przezorny, aby ujść pocisków kamiennych, położył się pod kopułą na dachu. Słyszał, jak Barbara Karpowicz krzyczała na Pakuszewskiego, piłującego krzyż: "żeby cię tak po kiszkach rznęło - jak ty nasz krzyż rzniesz!" - na co Karpowiczowa - istna megera, stara i kulawa klnie duszę, że to obrzydliwe kłamstwo, i załamując ręce z rezygnacją woła: "No dywit sia!" (24)

Walentyński taksuje sobie swój strach na 100 złr. i żąda ukarania przestępców, choć zeznania jego są chwiejne w porównaniu ze śledczemi, tak że przewodniczący musiał mu to kilkakrotnie wytykać.

Świadek Marjan Kwaśniewski, starszy strażnik skarbowy, 37 lat, żonaty, słyszał już przed 26. kwietnia, że się odgrażano. W dniu tym, na odgłos dzwonów, z dwoma kolegami pospieszył pod cerkiew. Tam obaczył Pakuszewskiego, jak coś wołał do niego. Nie mogąc go wśród wrzawy zrozumieć, zwrócił się do dzwonników, którzy aż się huśtali na sznurach - i krzyknął: "Przestańcie!" Przestali na chwilę. Kilku awanturników opadło mnie z krzykiem: "Napadli nas Polaki, aby nam cerkiew zrabować!" Wtem usłyszałem gdzieś za sobą: "Byj!" (25) Obróciwszy się, ujrzałem policjanta Zubka i rzekłem do niego: "To ty taki policjant - zamiast robić porządek, jeszcze buntujesz!" Inni rzeczywiście zaczęli policjanta mitygować, a ten, uniewinniając się, gadał: "Burmyster mini kazał." (26) Pakuszewski wołał tymczasem na mnie, aby zawezwać żandarmerją. Lecz nie było czasu do tracenia. Skinąłem tedy na Pakuszewskiego, aby złaził, co ten uczynił, a my straż otoczyliśmy go i odprowadzili przestraszonego do bramy. Wśród tego krzyczano na Daćka : "Zleź złodzieju, bo cię zabijem!" Uspokajałem, jak mogłem. Wołali także: "Skień toho raka!" (27), a rakiem nazywano krzyż jednoramienny, który Pakuszewski podczas operacji na kopule zwiesił był na krzyżu trzyramiennym, i zostawił tam. Krzyż ten u spodu miał dwa ramiona, mające służyć do przytwierdzenia, zdaleka wyglądało to jak widelec, jak szczypce raka.

Podczas konfrontacji z oskarżonymi jeden z tychże, podsunąwszy się pod świadka, rzekł: "Ony tak umysłne na mene każut, bo majut ankier na syzmę, a ja ne znaju, szczoto jest syzma!" (28)

Świadek Wawrzyniec Krąp, druciarz załoziecki, słysząc dzwony, pomyślał sobie: "Po co ja tam pójdę do cerkwi", i wybiegł tylko na groblę, wiodącą do cerkwi. Stało tam kilkadziesiąt osób. Nadszedł z miasta ks. Gutkowski z ks. Sadowskim. Kilku ludzi, biegnąc od strony cerkwi, dopadło go i zapytało: "Jegomość, dlaczoho chresty zdejmujut?" (29) Na to odrzekł ksiądz: "Ony wam i hołowy postynajut - widczepit sia wid mene, ja sia podau na rekurs, ony ne chotiat czekaty - to wasza cerkow, wasz chrest, wasza świątynia, majety ruky, ratujte sia!" (30)

Ks. Gutk. Zaprzeczam temu stanowczo - Świadek popełnia krzywoprzysięztwo.

Świadek Marianna Barecka, gospodyni, z waszecia czarno ubrana z białą chustką na głowie, czuje się zażenowaną kwestją wieku: 31 lat zdaje się minęło - powiada szybko, aby usunąć wszelkie wątpliwości, które na trzech słuchaczów dość humorystycznie wystąpiły. I ona, słysząc gwałt pod cerkwią, wzięła i poszła. Wszyscy krzyczeli ostatniemi słowy - trudno powiedzieć. (Djak Jan Łotocki, któremu łysina odznacza się od obu uszów ku górze, z przekąsem: Ja krzyczał na panią - aby pani nie krzyczała.) Pani Barecka pogardliwym zbywszy wzrokiem ten zarzut niegodziwy, powiada dalej: Jak przyszli państwo żandarmy, to jeden z ludzi wołał: "Raka zdojmy!" (31)

Przew. A Pichowicz co ?

Barecka. Pichowicz coś tam parkotał (wesołość), ale żeby tak akuratnie powiedzieć, to trudno. Nie było bez tego, żeby każdy coś nie krzyczał.

Przew. Ba, takie zeznanie nie ma dla nas żadnej wartości. W śledztwie szczegółowem czyniła pani zarzuty. A cóż słyszała pani od Antoniego Zająca, który należał do komitetu parafjalnego?

Barecka. Od komitetu pana Zająca słyszałam (wesołość), że on był przeciwny trzyramiennym krzyżom i że ksiądz wszystkiej tej biedy narobił, Pan Zając robił nawet wyrzuty księdzu, a ten miał mu powiedzieć: "To ne wasza w tem hołowa, jak do czoho pryjde, to ja chudobu sprodam do chwostyka, a na swojem postawlu." (32)

Ks. Gutk. To kłamstwo.

Barecka. Tak mówił pan Zając.

(Dok. n.)




Dziennik Polski. Rok XV. Nr 190. We Lwowie, Niedziela dnia 20. Sierpnia 1882.


(R) Złoczów 16. sierpnia.

(Krzyże trzyramienne).


Świadek Teodor Baran, czeladnik murarski, zajęty przy budowie cerkwi, podczas zajścia trzymał oczywiście stronę Pakuszewskiego, i z tego powodu był narażony także na różne nieprzyjemności. Miedzy innemi opadły go baby, i lżąc chciały bić, a podsądny Nyszta złapał go za ręce i przytrzymał, aby płci pięknej, do której należała także owa kuternoga Warwara Karpowiczowa, ułatwić operację. Wreszcie się wyrwał i pobiegł do sądu i z tamtąd z karteczką od sędziego do żandarmerji. Przy zeznaniu jego o wiele łagodniejszem niż w śledztwie, dowiedziała się publiczność, co się stało z "rakiem", czyli krzyżem jednoramiennym, pozostawionym po odwrocie Pakuszewskiego z bani kopułowej. Krzyż ten wisiał na krzyżu trzyramiennym i kołysał się w powietrzu. Nikt nie miał odwagi zdjąć go z tego krytycznego miejsca. Wyznaczono tedy na ochotnika premję: kieliszek araku, i to tak dalece zagrzało obywatela Gliwę że dokazał sztuki.

Świadek Teodor Jankowski, cieśla, z Załoziec, r.[eligii] gr.[eckiej] był wraz z innemi przez księdza Gutkowskiego wzywany do podpisywania petycyj do metropolity, iż parafjanie sobie życzą krzyża trzyramiennego. Gdy księdzu zrobił uwagę że może to źle będzie, ksiądz odrzekł na to: "Ja wam źle nie chcę, jak zdejmować będą krzyże, to trzeba się bronić. Danyło (Fedorowicz) uderzy w dzwony, a parafjanie się zbiegną." Tak zeznał świadek w śledztwie - dziś nie przypomina sobie już dokładnie, a nawet zaprzecza swym poprzednim twierdzeniom. Na przedstawienie przewodniczącego waha się i rusza ramionami, a ks. Gutkowski przychodząc w pomoc świadkowi, utrzymuje, że ktoś go zmusił do takich zeznań.

Prokurator Stefko: Dwudziestu świadków tak zeznało jak on. Jeżeli mowa o zmuszaniu, to chyba ze strony przeciwnej wywarto presję na nich, że teraz zmieniają zeznania.

Klasyczny świadek Antoni Zając, członek komitetu cerkiewnego ma w gronie oskarżonych trzech szwagrów: Skorobohatych, lecz zrzeka się dobrodziejstwa prawa, oświadczając, że bez względu na krewniaków musi prawdę powiedzieć. Jako człowiek sumienny i niesłychanie skrupulatny, czynił on ciągłe przedstawienia księdzu względem krzyżów "syztyckich", dobierając argumentów rozmaitych: raz względy na większe koszta, drugi raz na niepokój pomiędzy parafjanami, którzy go napadali zarzutami: co ty za komitetowy! Chodził sam i z innymi, przemawiał łagodnie i dobitniej, jak wypadało. Ogromnie go zmartwiło prowizorjum sądowe i wyrok, który także jemu doręczono. Bał się grzywny 100 gld. ale ksiądz brał wszystko na siebie, i na rekursie jest również podpisany "Zając per me Gutkowski" (33). Radził się w swem "biedactwie" szwagra Skorobohateho burmistrza, a ten mu odpowiedział: "Ty sia Zajaciom rodył, i Zajaciom budesz, i boisz sia jak Zajać." (34) W końcu nie chciał już nawet mówić z księdzem, i odwodził lud od awantury, na którą się zanosiło.

Na pytanie prokuratora, kto podpisywał nazwiska komitetowych na rekursaeh zapewnia Gutkowski, że on tego nie czynił, ale podpisy sfabrykował adwokat z Tarnopola!

Następnie protokolista p. Bauman odczytał orzeczenie starostwa, które później od sądu (bo w maju br.) jako władza w sprawach konkurencyjnych, nakazało usunąć krzyże trzyramienne w przeciągu 8 dni.

I przeciwko temu orzeczeniu rekurował Gutkowski z podpisanymi przez adwokata komitetowymi, a namiestnictwo dotychczas nie wydało rozstrzygnięcia.

Z mnóstwa protokolarnych zeznań różnych świadków, które potem czytano, wynika kalejdoskop sprzeczności. Podnosimy tylko niektóre ważniejsze szczegóły:

Bazyli Stachów, także jeden z komitetowych, podaje, że ksiądz zakazywał godzić się z hr. Dzieduszyckim. Uwagi godnemi są zeznania wachmistrza żandarmerji Ostrowskiego Michała. Skonsygnowawszy żandarmów w koszarach, pomimo słyszanego gwałtu nie poszedł na miejsce, ale czekał rozkazu od sędziego. Otrzymawszy zaś karteczkę od sędziego, znowu nie poszedł pod cerkiew, ale udał się do sędziego, po "informacje", i dopiero po wszystkiem udał się na plac zgiełku, gdzie uspokoił zgromadzonych zapewnieniem, iż "na dzisiaj krzyże już nie będą się zdejmować."

Inne protokoły konstatują niebezpieczeństwo groźne, w jakiem się znajdowali Pakuszewski z towarzyszami.

Znowu inne wzmiankują, że zgromadzeni awanturnicy domagali się tylko zaczekania aż "do komisji".

Senzację sprawił protokół żyda Józefa Izaaka Gottlieba, ślusarza który z polecenia ks. Gutkowskiego robił krzyże trzyramienne, a wskutek dopytywań żandarmerji i różnych innych interwencji nigdy nie był pewny, czy ma je zrobić czy nie, i czy otrzyma zapłatę.

Odczytano pismo konsystorza metropolitalnego, który donosi, że krzyże trzyramienne nie były dotąd zabronione.

Wyrok apelacji lwowskiej, znoszący orzeczenie prowisorjalne pierwszego sędziego, uznaje sprawę za czysto politycznej natury, i za należącą do kompetencji starostwa.

Kontestacje sądowe nie obciążają oskarżonych. O ks. Gutkowskim pisze starostwo brodzkie, iż jest biedny, obarczony rodziną liczną i nie dawał powodu do niekorzystnych spostrzeżeń aż do chwili wybuchnięcia historji z krzyżami. Dziekan jego ks. Koncewicz wydaje mu także pochlebne świadectwo, lecz w końcu zagadkowo dodaje: "ałe lude sut' słabyi, i mimo swojej czestnosty mohut perestupyty prepysy." (35)

Prokurator Stefko w jasnym wywodzie przedstawił wyniki rozprawy i obstawał przy oskarżeniu. Obaj pp. obrońcy dołożyli rzetelnych starań, aby czyn klientów swoich przedstawić w świetle niekarygodnem.

Dziś o godzinie 6. po południu trybunał wydał wyrok uniewinniający wszystkich, przyjmując w motywach że chcieli oni tylko tymczasowo wstrzymać działania Pakuszewskiego aż do rozstrzygnięcia rekursu. Wyrażenie "rak" tyczyło się tylko osobliwszego kształtu krzyża, nie samego krzyża, jako godła katolickiego.

Wyroku takiego nie spodziewali się nawet sami podsądni. Prokurator zapowiedział skargę nieważności, lecz wniósł wypuszczenie na wolną stopę 9 uwięzionych.




Słowniczek:

(1) "ritus graeci" - łac. "obrządku greckiego"
(2) "wasza cerkow, waszi chresty, ne dajte zdojmaty chrestiw, idit boronyty" - ukr. "wasza cerkiew, wasze krzyże, nie dajcie zdejmować krzyży, idźcie bronić"
(3) "wasza cerkow, wasz chrest, majete ruky, ratujte sia, ony wam szcze hołowy postynajut" - ukr. "wasza cerkiew, wasz krzyż, macie ręce, ratujcie się, oni wam jeszcze głowy pościnają"
(4) "byj na gwałt, naj sia ludy schodiat, bo nam cerkow rabujut" - ukr. "bij na gwałt, niech się ludzie schodzą, bo nam cerkiew rabują"
(5) "ej szczo, burmyster prysław mene i kazaw dzwonyty" - ukr. "no co, burmistrz mnie przysłał i kazał dzwonić"
(6) "sebeśte wyruczyły, a mene zamknut" - ukr. "siebie żeście wyręczyli, a mnie zamkną"
(7) "a jak posedysz, to może ty pensju ne dam? szcze bilszu tobi dam!" - ukr. "A jak posiedzisz, to [myślisz, że] może ci pensji nie dam? Jeszcze większą tobie dam!"
(8) "zdojmy toho raka, bo tebe ubijem" - ukr. "zdejmij tego raka, bo cię zabijemy"
(9) "zapytały sia jegomość, szczośmy uradyły, a gdym skazau, że bude sia dzwonyło, ksiądz kazały..." - ukr. "zapytał się jegomość, cośmy uradzili, a gdym powiedział, że będzie się dzwonić, ksiądz rzekł..."
(10) "ad libitum" - łac. "według upodobania" / "według woli"
(11) "Jakeśte uradyły - naj wam tak bude dobre" - ukr. "jak żeście zdecydowali, tak niech wam będzie"
(12) "Szczośte zrobyły, to zrobyły, ałe gdybyśte buły ne dzwonyły, toby buło lipsze." - ukr. "Co zrobiliście, to zrobiliście, ale gdybyście byli nie dzwonili, to by było lepiej"
(13) "Kto tebi maje do rozkazu - czy szandar, czy starosta? Ja ty każu dzwonyty." - ukr. "Kto tobie ma rozkazywania - czy żandarm, czy starosta? Ja ci każę dzwonić"
(14) "ta ja budu prysiahaw na toje" - ukr. "ja będę przysięgał na to"
(15) "ksiądz skazały po ciłoj paradi: Perebudem wsio, nycz z toho ne bude, idit boronit sia" - ukr. "ksiądz powiedział po tej całej paradzie: Przetrzymamy wszystko, nic z tego nie będzie, idzie się [z tego] wybronić"
(16) "boronit chrestiw, idit, ne dajte" - ukr. "bronić krzyży, idźcie, nie dajcie"
(17) "Ne bijte sia - ne pryjdut dragony, ani huzary na egzekucju, to tak nas tylko strachajut." - ukr. "Nie bójcie się - nie przyjdą dragoni ani huzarzy na egzekucję, oni nas tak tylko straszą"
(18) "ksiądz skazały, że sproda'st chudobu do ostatnioho chwosta, a na swojem postawyt." - ukr. "ksiądz powiedział, że wyprzeda swoje bydło do ostatniego ogona, a na swoim postawi"
(19) "tośte howoryły do nas: terpit lude, meni obiciałyśte zbiża daty, a ne dały" - ukr. "toście mówili do nas: wytrzymajcie ludzie, mnie żeście obiecali dać zboża, a nie daliście"
(20) "złazit, bo was skienem" - ukr. "złazić, bo was zrzucimy"
(21) "Bihme" - ukr. "przysięgam Bogu"
(22) "szczoby kto ne wychwatył" - ukr. "żeby ktoś nie przechwycił"
(23) "Rabuśnyki, rabujete naszu cerkow, złazit - bo was skienem - tak ksiądz skazaw." - ukr. "Rabusie, rabujecie naszą cerkiew, złaźcie - bo was zrzucimy - tak księdz powiedział".
(24) "No dywit sia!" - ukr. "No patrzcie się!"
(25) "Byj!" - ukr. "Bij!"
(26) "Burmyster mini kazał." - ukr. "Burmistrz mi kazał."
(27) "Skień toho raka!" - ukr. "Zrzuć tego raka!"
(28) "Ony tak umysłne na mene każut, bo majut ankier na syzmę, a ja ne znaju, szczoto jest syzma!" - ukr. "Oni tak umyślnie na mnie wygadują, bo mają ankier [tu: złość] na schizmę, a ja [nawet] nie wiem, co to jest schizma!"
(29) "dlaczoho chresty zdejmujut?" - ukr. "dlaczego krzyże zdejmują?"
(30) "Ony wam i hołowy postynajut - widczepit sia wid mene, ja sia podau na rekurs, ony ne chotiat czekaty - to wasza cerkow, wasz chrest, wasza świątynia, majety ruky, ratujte sia!" - ukr. "Oni wam i głowy pościnają - odczepcie się ode mnie, ja złożyłem rekurs (odwołanie do wyższej instancji), oni nie chcą czekać - to wasza cerkiew, wasza świątynia, macie ręce, ratujcie się!"
(31) "Raka zdojmy!" - ukr. "Raka zdejmij!"
(32) "To ne wasza w tem hołowa, jak do czoho pryjde, to ja chudobu sprodam do chwostyka, a na swojem postawlu." - ukr. "To nie wasza w tym głowa, jak do czego przyjdzie, to ja bydło wysprzedam do [ostatniego] ogona, a na swoim postawię"
(33) "Zając per me Gutkowski" - łac. "za Zająca podpisałem ja, Gutkowski"
(34) "Ty sia Zajaciom rodył, i Zajaciom budesz, i boisz sia jak Zajać." - ukr. "Ty się Zającem urodziłeś, i Zającem będziesz, i boisz się jak Zając."
(35) "ałe lude sut' słabyi, i mimo swojej czestnosty mohut perestupyty prepysy" - ukr. "ale ludzie są słabi i pomimo swojej uczciwości mogą przekroczyć przepisy"


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Komentarze
Brak komentarzy.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl


Copyright © Kazimierz Dajczak & Remigiusz Paduch; 2007-2020