Wiersze Ludwika Wolskiego
Dodane przez Remek dnia Lipca 01 2007 04:39:43
Ludwik Wolski


[źródło: "W obronie Lwowa i Wschodnich Kresów. Polegli od 1-go listopada 1918 do 30-go czerwca 1919 r.". Praca zbiorowa, Lwów 1926, nakładem Straży Mogił Polskich Bohaterów. Reprint z 1991 roku]

LUDWIK WOLSKI
(ZE SPUŚCIZNY POŚMIERTNEJ)


l.

Dwór biały kędyś w kraju, hen,
Obrosły dzikiem winem wpół,
Kamienny, mchem zasłany stół,
W stuletnich lipach pogwar pszczół,
Zapach rozgrzanych, zżętych ziół;
Tam dni mych przędzę będę snuł,
Śnił życia sen...

Złota pszenica, modry len,
Pachnącej hreczki miodny łan,
W kępie modrzewi święty Jan,
Tam to sam sobie będę pan,
Tam to mi kiedyś będzie dan,
Wśród starych, białych dworu ścian,
Mój szczęścia sen!

Ojczystej ziemi skrawek ten
Mam od wszelkiego chronić zła,
Póki mi serce w piersi drga,
I zdrowe mam ramiona dwa,
Jednego nie zmarnuję dnia,
Aż przeciwności pryśnie ćma,
Jako zły sen...

A kiedy śmierć mnie weźmie w plen,
Gdy wreszcie po szeregu lat
Przyjdzie pożegnać mi ten świat,
Spokojnie zamknę oczy, rad,
Że po mem życiu został ślad -
I biały mi zaszumi sad
Na wieczny sen...

II.

Skwarne, duszne, słoneczne, lipcowe południe -
Roztapia się w gorącu przestwór rozedrgany,
Słodka woń caprifolium bije od altany,
Rozkwitłe, herbaciane róże pachną cudnie.

Na dziedzińcu, skrzypiącą głośno, słyszę studnię,
Słoneczny zegar stary stoi zadumany,
Na gazonie, w kwitnących lipach, jak organy,
Gra - chór pszczół niezliczonych, pracujących żmudnie.

Świeży, wonny, lipcowy miód pachnie z pasieki -
Bezwład mnie chwyta... Myśl ma plącze się leniwa...
Leżę w trawie... Przymykam z rozkoszą powieki,
Chwila goni za chwilą, czas wolno upływa...

Przeszła młodość beztroska, jak krzak róż w okwicie,
Przede mną, w swej powadze całej, stoi - Życie...

III.

Ślad polnej, krętej drogi wzniesiona rozdroże,
Święta Anna, patronka żniw, stoi na straży,
Pogodny uśmiech zastygł na kamiennej twarzy,
Do stóp jej pełne kłosy kornie chyli zboże.

Łan złocistej pszenicy, szeroki jak morze,
Cichym się przed nią szeptem na swą dolę skarży.
Coraz się bardziej zbliża barwny wąż żniwiarzy,
Błyskają w słońcu sierpów zakrzywione noże.

I zboże ulec musi przemożnej gromadzie!
Święta, żniwa powagę najlepiej rozumie -
Pokotem las złocisty na ziemię się kładzie...
Święta Anna, patronka żniw, stoi w zadumie,

Boleść niezmierna twarz jej bruździ dobrotliwą:
Dziś tu śmierć jeno sroga święci swoje żniwo!

IV.

Upalna, cicha, słodka, cudna noc czerwcowa!
Jaśminowych zarośli mdłe majaczą cienie;
Stuletnich lip aleja... Za czarne sklepienie
Srebrna tarcza księżyca powoli się chowa.

Wpół spróchniała, zmurszała ławka ogrodowa,
Świerszcz ćwierka... W stawie żaby grają niestrudzenie,
Siano pachnie... Z łąk idzie wiatru chłodne tchnienie -
Ku ziemi mi się chyli ociężała głowa...

Duszna woń caprifolium bije od altany,
Niepostrzeżenie mija godzina szczęśliwa -
Starego dworu, zdala, srebrne błyszczą ściany,
Dusza ma w szczęśliwości morzu się rozpływa...

I przyszła krwawa, straszna wojna, nakształt gromu -
Czy też cię ujrzę jeszcze, o domu mój, domu?!

Perepelniki, 1915.