Pierwsza pomoc w szkole - porady z 1877 r. - cz.4
Dodane przez Remek dnia Czerwca 12 2011 13:26:50
[źródło: materiał publikowany w czterech odcinkach. Szkoła. Tygodnik pedagogiczny. Organ Towarzystwa Pedagogicznego. Rok X. Nr 17. We Lwowie dnia 28 kwietnia 1877. Nr 18. We Lwowie dnia 5 maja 1877. Nr 20. We Lwowie dnia 19 maja 1877. Nr 25. We Lwowie dnia 23 czerwca 1877. Zachowano oryginalną pisownię]

Nauczyciel wobec nagłych wypadków chorobowych u dzieci.


Rys higieniczno-dyetetyczny podług pracy W. Adlera "der Lehrer als Arst"
opracował i własnemi uwagami dopełnił Dr. Antoni Sieradzki
lekarz chorób dzieci we Lwowie.
(część 4)


Zboczenia chorobowe powstałe u dzieci z pustoty albo złego nawyknienia i środki przeciw temu zaradcze.


Wiele dzieci, szczególnie zaś dziewczęta w naszych szkołach, cierpią na skrzywienia stosu pacierzowego i tak zwane ukośne trzymanie ramion, przyczem jedno ramię wyżej stoi niż drugie.

Takie wyższe ramię zjawia się nawet u zupełnie zdrowego dziecka w skutek złego trzymania ciała przy pisaniu, szyciu i haftowaniu lub innych podobnych zatrudnieniach, przy których zwykle jedna połowa ciała więcej się porusza i więcej też natęża. Dla tego też czuje się często mięśnie (muszkuły) wzniesionego ramienia więcej naprężonymi i grubszymi, gdy tymczasem w ramieniu drugiem są one zwolnione i wątłe. Stos pacierzowy w tych razach nie jest cierpiącym, kości składowe są zdrowe i należycie ułożone. Najlepiej może nauczyciel poznać, że niema głębszego zboczenia, obnażywszy dziecko do połowy ciała, a kazawszy mu się ku przodowi schylić, wtedy bowiem zboczenie stosu pacierzowego znika, co jest dowodem, iż nie stos pacierzowy jest powodem trzymania się złego, tj. na bok, lecz tylko zły nawyk przy siedzeniu.

Błędy te usunąć może nauczyciel łatwo przez stosowne ćwiczenia ciała, zdążając ku temu, aby wzmocnić słabe i wątłe mięśnie strony mniej wykształconej, a przez to utrzymywać równowagę obu stron organizmu. Może przeto nakazać wykonywanie ruchów jakichbądź stroną osłabioną, czyto przez noszenie ciężarów, czy też w inny sposób, a na podwyższone ramię założyć sprężystą szelkę, aby na nie niejaki ucisk wywrzeć.

Można także wyższe ramię obciążyć woreczkiem z piasku, przytrzymywać takowy jednak nie powinna ręka tasama, lecz tylko przeciwna, aby przez to otrzymać także lekkie ciążenie ku dołowi przez własną rękę cierpiącego ramienia.

Jeżeli tym sposobem nie można osiągnąć zamierzonego celu, to sadza się wówczas dziecko na stołku, którego dwie nogi z tej strony, z której dziecko ma obniżone ramię, są dłuższe, albo też każe się przechodzić po ukośnej podłodze, przyczem niżej stojące ramię ma być zwrócone w stronę podwyższenia podłogi. Często także pomaga kładzenie dziecka na bok stroną wypuklejszą klatki piersiowej, podkładając pod takową w wałek zwinięte prześcieradło. Najskuteczniejszemi są wszakże metodyczne prowadzenia ćwiczeń gimnastycznych, a mianowicie wieszanie się na ręce strony słabej, lub gimnastyka z obręczami.

Innem złem przyzwyczajeniem jest zyzowanie albo jednem okiem lub obydwoma naraz oczyma, przyczem oczy albo na wewnątrz albo na zewnątrz się zwracają.

Dopóki chory może jeszcze dowolnie zwracać oczy w jakimkolwiek kierunku, pomoc jest możebna.

Nauczyciel rozkaże więc dziecku, aby patrzało to na prawo, to na lewo, to w górę, to w dół, ażeby się o tem przekonał.

Jeżeli tylko jedno oko zyzuje, to musiało być ono mniej używane, a przez to stało się słabszem, o czem przekonać się można zasłaniając naprzemian ręką po jednem oku, raz jedno, drugi raz drugie oko, i każąc dziecka czytać okiem niezasłoniętem.

Przy takiem zyzowaniu, zawiązuje się na jakiś czas w ciągu dnia oko zdrowe, a tylko zyzującem każe się dziecku czytać i patrzeć.

Jeżeli dziecko obydwoma oczami i to na zewnątrz zyzuje, to pomaga często przyrząd następujący. Dziecku zyzującemu przykłada się lejek z grubego papieru owalny i tak szeroki, aby obydwoje oczu nim były objęte. Na końcu węższym odcina się część taką, aby otwór miał średnicę oka i przez ten otwór przymocowawszy tak skonstruowany przyrząd do głowy, ma dziecko przyzwyczaić się do patrzania i czytania.

Jeżeli dzieci zyzują na wewnątrz, wtedy dziecko ma nosić na skroniach klapy, przymocowane z ceraty błyszczącej podobnie jak się to robić zwykło koniom płochliwym.

Niektóre dzieci przywykły do spoglądania ukośnego lub też przy pisaniu używają jednego tylko oka, a przy czytaniu zanadto przybliżają książkę. W skutek takiego nierównego używania oczu, oko mniej używane i oszczędzam słabnie z czasem, a nieraz przez tak długotrwałą nieczynność jego bystrość wzrokowa może zupełnie być, upośledzoną.

Chcąc bystrość wzrokową ocenie, każe się dziecku czytać to jednem to znowu drugięm okiem, zasłaniając przeciwne, jak to już powyżej opisano, a mierząc odstęp od oka aż do miejsca, w którem dziecko wyraźnie jeszcze czytać może, otrzymamy w przybliżeniu bystrość jego wzrokową. Znalazłszy ją upośledzoną na któremkolwiek oku, nauczyciel powinien się starać wzmocnić ją w ten sposób, iż nakaże dziecku kilka razy dziennie zasłaniać zdrowe oko ręką, a osłabionem patrzeć na przedmioty oddalone lub czytać, a,to przynajmniej przez kwadrans.

U dzieci z przytępionym słuchem oglądamy dokładnie przewód słuchowy zewnętrzny w sposób wyżej podany, czy przypadkowo nie znajduje się w nim jakie obce ciało lub czy ucho nie jest zatkane brudem i nagromadzoną woskowiną, bo ta bywa najczęstszą przyczyną przytępienia słuchu u dzieci. Jeżeli ją nauczyciel znajdzie, to wystarczy przestrzykanie ucha letnią wodą za pomocą zwykłej wstrzykawki. Jeżeli ciało, zatykające przewód ucha, natychmiast nie wypłynie, natenczas po kilkakrotnem przestrzyknięciu zmięknie ono, i będzie można je z łatwością wyjąć czy to patyczkiem nieco na końcu spłaszczonym, czy też uchem igły. W braku wstrzykawki można nakropić do ucha oliwy letniej lub gliceryny, potem obwinąwszy patyczek płótnem, można wytrzeć wnętrze ucha, wsuwając patyczek na jeden centymetr w głąb ucha, na co także przy przestrzykiwaniu z końcową rurką od wstrzykawki zważać należy. Czynność ta wykonana uważnie i z oględnością nie może nadwerężyć ucha, a prąd wody ze wstrzykawki z umiarkowaną siłą wychodzący, także żadnej nie wyrządzi szkody.

Z pomiędzy nabytych błędów w wymowie, przeszkadza podczas nauki osobliwie zająkiwanie się uczniów. Jąkający się uczeń staje się bowiem przedmiotem szyderstwa współkolegów, sam z niechęcią zabiera się do czytania głośnego, a i w innych przedmiotach naukowych, które wymagają mówienia, pozostaje w tyle.

Ażeby usunąć tę ułomność, potrzeba nauczycielowi wiele cierpliwości i wytrwałości. Jakoż, jeżeli się zająkiwanie w latach dziecinnych w zupełności nie usunie, to później każde usiłowanie w tej mierze będzie bezowocnem. Ba nawet z latami ono wzrośnie i przyłączy się doń obrzydliwe wykrzywianie twarzy (strojenie min), jako skutek gwałtownych usiłowań, ażeby wypuścić słowo w gardzieli uwięźnięte.

Przedewszystkiem powinno się ucznia przymuszać do wymawiania bez wszelkiego natężenia i po głębokim odetchnięciu słów pojedynczych i jednozgłoskowych. Kiedy się już uda wymawianie poprawne takieh słów, wówczas przystępuje się tymsamym sposobem do słów wielozgłoskowych, a nakoniec do całych zdań.

Ponieważ głównego powodu zająkiwania się, szuka się w utrudzonej ruchliwości (porażeniu) języka, za czem przemawia ta okoliczność, że u jąkającego się, gdy nie mówi, język leży na podstawie jamy ust, gdy tymczasem niejąkający się koniec języka przyciska zawsze do podniebienia, przeto jest rzeczą bardzo pożądaną, aby jąkającego się przyzwyczaić do tego drugiego sposobu trzymania języka.

Następnie jąkający się powinien język w tył zwinięty do podniebienia przyciskać i z siłą z ust wysuwać. Także powinien on wiązadło języka palcem wielkim i wskazującym ujmować, uciskać, nacierać i cokolwiek naciągać i wyprężać.

Tę czynność należy sześć do dwunastu razy, raz po razu, w ciągu dnia przedsiębrać, zmieniając przytem ich następstwo.

Z naśladownictwa lub ze swawoli nawykają dzieci do rozmaitych grymasów, a mianowicie: do wykrzywiania ust, mrugania powiekami, zamykania to jednego to drugiego oka, marszczenia brwi, do poruszania rzęs to w górę to w dół, do kiwania głową, do zrywania ramionami, do gadania przez nos (gęgnotania) i do tym podobnych grymasów.

Takie grymasy działają zaraźliwie także na innych uczniów, gdyż dzieci wszystko chętnie naśladują.

Istnieje także pewna choroba kurczowa, której dzieci począwszy od siódmego roku często podpadają, a która to choroba poczyna się grymasami podobnymi do powyżej nadmienionych.

Ta choroba dziecinna, zwana tańcem św. Wita (pląsawicą), zaczyna się od tego, że dzieci najzwyklejsze czynności wykonywają rażącym sposobem niezgrabnie, prowadzą łyżkę do ust okołem, wypuszczają rzeczy z ręki, ujmują je nienależycie i zaczynają nagle źle pisać. Z tego powodu powinien nauczyciel uważać i na te pospolite zjawiska u swych uczniów, aby zapobiedz zawczasu większemu nieszczęściu.

Czy te grymasy u uczniów pochodzą ze swawoli, czy też są one zapowiedzią tańca św. Wita, nauczyciel powinien się starać o przywrócenie woli panowania nad siłami poruszającemi, przez zastosowanie bądźto należycie kierowanych ćwiczeń cielesnych, bądź też zimnych kąpieli spadowych.

Przedewszystkiem ma wykryć najwidoczniejszą nieprawidłowość w ruchach, i tę starać się usunąć za pomocą dłuższych i dokładnych ćwiczeń odpowiednich członków, tudzież za pomocą ruchów prawidłowych i odmierzonych (na tempa wykonywanych).

Takich uczniów należy zmuszać co dzień do kilkogodzinnej pracy rękami i nogami, tym bowiem sposobem zapominają oni o swych ruchach chorobliwych i przyzwyczają się do używania dowolnego i prawidłowego swych członków.

Nie należy karcić tych nieszczęsnych mimików, lecz należy obchodzić się z nimi z należytym spokojem, patrząc obojętnie na ich grymasy. Należy wlewać w nich odwagę i przekonanie, że ich drgawki nie są objawami żadnej choroby, a przeto mogą być usunięte silną wolą samych chorych.

Również powinien nauczyciel bacznie uważać na owe rażąco spokojne i bojaźliwe dzieci z twarzą bladą, które stronią od kolegów, za długo w wychodkach przesiadują, nagle zapytane przestraszają się i rumienią, ręce pod ławką lub w kieszeni trzymają i nogi krzyżują. Wszystkie te oznaki obudzają podejrzenie, że się takie dzieci dopuszczają samogwałtu.

Takich uczniów powinien nauczyciel mieć nieustannie na oku, wszakże tak, aby oni tego nie spostrzegli, powinien ich aż do zmęczenia zajmować ćwiczeniami cielesnemi i robotami ogrodowemi, powinien im kazać moczyć nogi, brać kąpiele nasiadowe (wszelako tylko za dnia), spać nie wiele i na twardej pościeli, a rano wstawać.