Trościanieccy Półtorakowie
Dodane przez Kazimierz dnia Kwietnia 10 2010 14:35:35
[źródło: Nasz kresowy dom nad Hukiem, Smolanką i Łopuszanką". Opracowanie zbiorowe pod redakcją Antoniego Worobca. Zielona Góra 2000.


TROŚCIANIECCY PÓŁTORAKOWIE



Nie wiem, czy ktokolwiek ze starych mieszkańców wsi liczył ile naprawdę rodzin nosiło nazwisko - Półtorak? Było ich wiele, najprawdopodobniej - 35 rodzin, czyli co dziesiąta rodzina w Trościańcu Wielkim nazywała się Półtorak. Od dawien dawna istniał problem identyfikacji danej osoby, czyli rodziny noszącej nazwisko Półtorak. Ze względu na powtarzające się nazwiska, często też imię, a nawet imiona rodziców - było we wsi Janów Półtoraków, synów Jana i Marii - 7 osób (!) zachodziła konieczność używania nazwisk pomocniczych, wywodzących się od potomków danego rodu, np.: od Stacha, Jendrucha, Pawłuska. Zatem był Jan Półtorak Stachów, Jan Półtorak Jendruszyna, Jan Półtorak Pawłusek. Niektóre rody nazywano od położenia geograficznego, był więc: Szczepan Półtorak z Dołu, Stach Półtorak z Zarębu, Józef Półtorak z Pasieki.

W powszechnym używaniu były takie przezwiska, jak: Kłym, Krokus, Kroczak, Szustyk: i to też był Jan Półtorak - Kłym, Jan Półtorak Krokus, Józef Półtorak - Kroczak, Stach Półtorak - Szustyk.

Nazwisko Półtorak jest pospolitym nazwiskiem w kraju, a także zagranicą. Niedawno (1998 r.) ukazała się drukiem "Wielka Księga nazwiska Półtorak". Wydała ją amerykańska firma Halbert'sa, jej pełna nazwa: Halbert's Family Heritage, gdzie przedstawiono - Światowy rejestr rodzin noszących nazwisko Półtorak. Przeszukano niemal cały świat. W Stanach Zjednoczonych przebadano ok. 82 miliony gospodarstw domowych, w Kanadzie ponad 8 milionów, w Wielkiej Brytanii przebadano ok. 22 miliony, we Francji 20 milionów, we Włoszech ok. 19 milionów itd. Na tej podstawie zarejestrowano 1.346 rodzin noszących nazwisko Półtorak.

W samych Stanach Zjednoczonych nazwisko to występuje w 416 rodzinach, w Nowym Jorku występuje w 23 rodzinach, w stanie New Jersey - 22 rodziny, w Texasie - 12 rodzin itd. Oczywiście imiona naszych amerykańskich Półtoraków znacznie odbiegają się od Trościanieckich. Spotyka się tu: Alan Półtorak, Gregory Poltorak, Dennis Półtorak, Harry Poltorak, mrs Jessica Poltorak, Ruth Poltorak i wiele innych. Kolejnym krajem, gdzie mieszka wielu Półtoraków to Niemcy: tu ponad 200 rodzin nosi to nazwisko, a we Francji 105 rodzin, podobnie w Kanadzie aż 100 rodzin nazywa się Półtorak. Półtoraków można spotkać niemal wszędzie, np. w dalekiej Tasmanii, a więc na antypodach żyje sobie niejaki Janusz Półtorak.

Oczywiście najwięcej Półtoraków mieszka w Polsce. Wydawnictwo Halbert's zarejestrowało 1064 rodzin noszących nazwisko Półtorak, ale musi ich być znacznie więcej. Przeglądając bowiem rejestr polskich rodzin noszących to nazwisko, stwierdziłem, że wśród znanych mi bliskich rodzin, np. Półtoraków z Kosieczyna (dzieci mojej siostry ciotecznej Emilii Olender) zarejestrowano: Zdzisława w Lubinicku, natomiast opuszczono - tak drogą nam postać Wojciecha Półtoraka - sołtysa w Kosieczynie. Takich pomyłek dostrzegłem znacznie więcej.

Ale darujmy sobie te potknięcia, jedno jest oczywiste, że nazwisko Półtorak jest popularne. Jest tylko niewyjaśnione pytanie, skąd się wzięło nazwisko Półtorak?

Pytanie to zadają mi często czytelnicy - rodacy trościanieccy. Odpowiadam im zazwyczaj, że nazwa rodowa Półtorak zrodziła się w następujących okolicznościach: W rozdziale o rozwoju przestrzennym wsi było wiele o działalności gospodarczej Jakuba Sobieskiego (1588-1646) - ojca króla Jana III. Ówże Jakub był dobrym gospodarzem, dbał o rozwój miast, miasteczek i wsi Ziemi Załozieckiej. W latach trzydziestych XVII w., wysłużonym w bojach weteranom walk przyznawał od jednego do kilku łanów dobrej podolskiej ziemi. Rody szlacheckie, np.: Dzików, Płoszajów, Makarewiczów otrzymały po kilka łanów. Chłopi, którzy też stawali w wojennej potrzebie, jako pocztowi u boku swoich panów, otrzymali od jednego do półtora łana ziemi.

Wyjaśnijmy, że łan - to dawna miara powierzchni, nie zawsze i nie wszędzie jednakowych wymiarów.

Np. łan staropolski = 126 morgów, zaś łan kmieci większy liczył - 21,5 morgi, natomiast łan kmieci mały - 12 morgów.

Przyjmując za podstawę tę najniższą miarę powierzchni gruntu, można powiedzieć, iż właściciel półtorałanowej działki czyli taki "półtorak", był dość zamożnym gospodarzem, posiadał bowiem 18 morgów ziemi (l morga = 0,56 ha). Być może, że owych półtorałanowych chłopów nie akceptowała społeczność wiejska. Była po prostu zazdrosna z powodu wyróżnienia pańskiego, z pewną zazdrością nazywano ich - to ten Półtora! Owych Półtoraków z połowy XVII w. nie było tyle, co w XX wieku. Zapewne z kilku rodzin noszących to nazwisko czy przezwisko rozrosło się do 35 gospodarstw domowych.

Przyjrzyjmy im się bliżej:

Najbliżej dworu, w dole, w obniżeniu rzeki Smolanki, mieszkał sędziwy Szczepan Półtorak - z Dołu. Gospodarował chyba na powierzchni mniejszej od jednego łana, ale radził sobie tym, że posiadał urządzenia do bicia oleju. O roli oleju konopnego czy lnianego była mowa w poprzedniej książce. Wiadomo, że na początku adwentu "bito" olej z siemienia lnianego i konopnego, olej w okresach postu był głównym składnikiem pożywienia. Olejarnia Szczepana z Dołu cieszyła się dużym powodzeniem. Trzeba było ustawiać się w kolejkę do "bicia". Szczepan miał z tego pewne zyski. Sam był pogodnego usposobienia, trzymały się go żarty. Rzeczą charakterystyczną było to, że niemal wszyscy Półtoracy, których znałem w młodości, byli towarzyscy i dowcipni. Nie spotkało się wśród nich ponuraków. Półtoraki to nie ponuraki! - Tak się mówiło!

Jego sąsiadem oraz zięciem był Franek Półtorak - Jendrusyna. Ród wywodzący się od jakiegoś dziadka Jendrucha (Andrzeja) miał swoje gniazdo na Dębinie. Z nich wyszli synowie Stach, Ludwik, Władek oraz córki Aniela i Maria. Najmłodszy z Jendrysów Władysław, był znakomitym krawcem. Ubierał wszystkich elegantów wiejskich.

Nieco wyżej, u wschodnich krańców wsi, przy drodze do Ratyszcz, mieszkali w jednym domu (poz. 3 na planie wsi) stary Żmudź i Józef Półtorak - Stachów. Bezdzietne małżeństwo Żmudziów adoptowało - mówiło się "przyjęło za pryjmaków" Stachowego Józefa i Zofię z Olendrów. Rzadko kto mówił, Józef Półtorak, Jasiek, albo Maciek Półtorak, lecz po prostu Stachów Józef, Stachów Maciek, Stachów Jasiek - byli to bracia, przy czym Józef mieszkał we wschodnim krańcu wsi, Maciek zaś na dalekim zachodzie, czyli na Dębinie, zaś Jan w samym środku wsi, naprzeciw kościoła lub raczej plebani.

Synem owego Józefa Półtoraka "pryjmaka" i Zofii z Olendrów jest zacny ksiądz Bernard Półtorak, długoletni duszpasterz na Zachodnim Pomorzu. Po przedwczesnej śmierci Zofii - Józef ożenił się powtórnie, już w Kosieczynie pojął za żoną jej siostrę Emilię, która wróciła ze sybirackiej katorgi. Małżeństwo to zaowocowało trzema synami i czterema córkami.

Na dworskim boku żyła też rodzina Wincentego Półtoraka (poz. 30), zwano ich "Pantaracio" - nigdy nie mogłem dociec dlaczego? Ich syn Władysław, wychowanek pana Turkiewicza, był tym odważnym harcerzem z czasów konspiracji wojskowej (1942/43), który dostarczył najwięcej karabinów na uzbrojenie kampanii samoobrony wsi.

Na parceli 51 planu wsi widzimy Jana Półtoraka, który sprawował funkcję polowego na dobrach s.s. miłosierdzia. Zarówno jego i brata Stacha, który był maszynistą w młynie, nazywano - Szustyk. Niedaleko od niego mieszkał Kazik Zarembowski, oczywiście też Półtorak. Zarembowski pochodził z osady Zarąb, gdzie mieszkała mała kolonia Półtorakow Zarembowskich: Jan, Józef, Stach. W sąsiedztwie Kazika Zarembowskiego mieszkali Półtorakowie-Siatkiewicze (poprawnie: Świądkiewiczowie): Ludwik i jego brat Jan. Mieli oni dorodne siostry oraz najmłodszego brata Józefa, który zginął tragicznie zamordowany przez ukraińskich nacjonalistów we wrześniu 1939 r., w drodze powrotnej z wojska do domu. Była to pierwsza ofiara czystek etnicznych, długo opłakiwana przez całą społeczność wiejską.

Następnym gniazdem rodu Półtorakow byli Kłymowie. Ciotka autora, Maria z domu Sudal, wyszła za mąż za bogatego, lecz znacznie starszego - mówiło się wówczas - za starszego Kłyma. Z tego małżeństwa wywodzą się trzej bracia, którzy na swój sposób zapisali dzieje wsi. Najstarszy Jan podoficer saperów, sprawował godność podwójta w gminie zbiorowej w Olejowie. Piastował wiele funkcji w społeczności wiejskiej. Poza doświadczeniem w pracy samorządowej, odznaczał się dobrą prezencją, łatwością w nawiązywaniu kontaktów, był dobrym mediatorem. Z tego też powodu był mile widziany na weselach, spotkaniach towarzyskich, dobrze też śpiewał i tańczył. Jego brat Józef mieszkał nieco na uboczu przy drodze na Zagumnienkach (poz. 119), dobrze przeszkolony wojskowo był bardzo przydatny w strukturach organizacyjnych Armii Krajowej. Pełnił funkcję dowódcy plutonu w Kompanii Samoobrony. W jego mieszkaniu poza wsią, przy drodze do Zarębu, odbywały się konspiracyjne zebrania, szkolenia i odprawy dowódców nawet z wysokiego szczebla (lata 1942-1944).

Najmłodszy z Kłymów, Piotr uchodził za wiejskiego wesołka, miał duże poczucie humoru i cięty język, każdemu potrafił przyszyć łatę, był przy tym odważny i radził sobie w najtrudniejszych sytuacjach. Pamiętam taki epizod z czasów, gdy Trościaniec znalazł się w ogniu walk frontowych, wiosną 1944 r. Niemcy zasiedli mocno na okalających wieś od zachodu wzgórzach. Codziennym ostrzałem gnębili wieś. Sowieci zaczęli umacniać swoje stanowiska obronne za wsią. Do budowy umocnień polowych zmuszono mężczyzn. Urządzono łapanki. Któregoś mroźnego dnia marcowego schwytano grupę chłopów, w tym też Piotra. Szli przez wieś jak na zabicie, wiadomo, że gdy tylko pojawią się na wolnej przestrzeni, Niemcy poczęstują ich śmiercionośnymi pociskami. Ociągali się, przekonywali prowadzącego ich podoficera radzieckiego, aby ich zwolnił. Pośrodku wsi, na wysokości szkoły, nasz Piotr zwrócił się do konwojującego ich podoficera: Słysz towarisz, tu w podwale - wskazał na drzwi wejściowe do piwnicy Franka Bucznego - tu w piwnicy siedzi kupa chłopów, niech pójdą z nami, będzie nam lżej!

Towarzyszący mu chłopi byli oburzeni taką uczynnością, Piotr jednak wiedział co robi. Konwojent dał się namówić na tę propozycję. Piotr pierwszy odryglował zamknięcie, uniósł pokrywę drzwi do piwnicy. Podoficer odbezpieczył automat i zaczął schodzić po schodach ku ciemnościom piwnicy. Gdy zagłębił się dość głęboko, Piotr z trzaskiem rzucił obitą blachą pokrywę włazu do piwnicy i zamknął ją metalowym kołkiem. Do przerażonych chłopów wrzasnął:

- Chodu, uciekać i kryć się gdzie kto może! - Z piwnicy odezwał się najpierw krzyk: - Odkroj! - a że nikt mu nie otwierał, więc zaczął rozpaczliwie strzelać z automatu. Chłopi tymczasem uciekali. Więcej ich nie dopadli... Taki to był Piotr Półtorak-Kłym.

Na wysokości owej piwnicy Franka Bucznego, lecz nieco w głębi od drogi głównej, mieszkał inny Piotr Połtorak zwany Nyszta, który był wspólnikiem w Spółce Młyńskiej. Obok Franka Bucznego, niemal na wprost szkoły, stał dom na skarpie należący do Franka Półtoraka zwanego Pawłusyk. Było dwóch braci Pawłusyków: Franek i Jasiek. Obaj służyli w Armii gen. Hallera, uczestniczyli w walkach o niepodległość. Młodszy Jan był bardzo aktywnym społecznie. Uczestniczył w wielu organizacjach społecznych i gospodarczych. W okresie wojennym pracował w młynie, jako kierownik zmianowy, uczestniczył też w konspiracyjnych strukturach wojskowych Armii Krajowej. Podobnie, jak wielu Półtoraków, był człowiekiem towarzyskim i pogodnego usposobieniach. W najtrudniejszym okresie życia wsi na przełomie 1944/45, stał na czele trzyosobowej grupy działaczy wiejskich, którzy organizowali samoobronę przed napadami band, zabiegali u władz sowieckich o pomoc oraz byli likwidatorami wszystkiego tego, co stanowiło własność społeczności trościanieckiej. Wyjechał transportem wielkopolskim i zmarł w roku 1945 w czasie kwarantanny tyfusu.

Naprzeciw kościoła mieszkał Jasiek Stachów, brat Józefa i Maćka, o których była już mowa, natomiast tuż za zabudowaniami gospodarczymi probostwa było gniazdo Półtoraków - zwanych "Pisklakami". Mieszkał tam Kazimierz i August Półtorakowie. August (Jagusztyn) był związany z wspólnotą parafialną. Był w kościele "starszym bratem", czyli kimś podobnym do dzisiejszych ministrantów - seniorów. Pełnił funkcję zakrystialną, chodził po kościele z tacą, rozdawał świece grupie mężczyzn, którzy asystowali celebransowi podczas liturgii w wystawieniu Najświętszego Sakramentu. Do obowiązków starego brata było też "wyprawianie" kolędników w okresie bożonarodzeniowym. August był też współgospodarzem na dobrach książęcych, a więc administratorem gospodarstwa rolnego i zaufanym księdza proboszcza.

Na wysokości domu Kazika Półtoraka stała chata należąca do Franka Połtorak, zwanego Danyła. Franek zaliczał się również do gremium przywódczego. Jako podoficer rezerwy udzielał się w Związku Strzeleckim, w Ochotniczej Straży Pożarnej. W okresie okupacji sowieckiej był dowódcą plutonu "Kalina" w kompanii samoobrony Armii Krajowej, cieszył się dużym zaufaniem dowódcy kompanii por. Eugeniusz Macelucha, ps. "Kmicic". Franciszek miał starszego brała Mikołaja, który był nauczycielem. Uczył na Kielecczyźnie, wakacje spędzał w Trościańcu, miał tu dużo przyjaciół.

W sąsiedztwie młyna mieszkał sędziwy Jan Półtorak, zwany "Krokus". Stateczny, poważny człowiek, którego chętnie słuchano w różnych potrzebach. Jego młodszy brał Józef mieszkał na Ruskim Boku (poz. 256), ten bardziej hałaśliwy i ruchliwy. Miał dwóch synów: Jana i Mikołaja. Mikołaj ukończył szkołę powszechną, uczęszczał do gimnazjum w Złoczowie. Zachorował na płuca, nauki nie dokończył. Miał wielkie ambicje, dopiero po wojnie udało mu się, ukończył zaoczne Technikum Rolnicze w Rydzynie. Praca na roli nie leżała mu. Szukał różnych form zajęć pozarolniczych. Ożenił się z Franią Worobiec - siostrą autora. Służył w Ludowym Wojsku Polskim, był pisarzem (kanclerz) pułkowym. Po wojnie osiadł w Marianinie koło Pleszewa. Pogarszający się stan zdrowia i niekorzystna sytuacja w rolnictwie spowodowały, że całe gospodarstwo "zdał na państwo", zadowolił się skromną rentą, osiedlił się w Lubinie. Jego synowie: Zdzisław jako informatyk pracuje w Oławskich Zakładach Samochodowych, Michał - inż. górnictwa, pracuje w "Polskiej Miedzi S.A." w Lubinie.

Na Dębinie mieszkali też Półtorakowie, nazwani Kroczak. Z tej rodziny szczególnie wyróżniał się Józef Półtorak - Kroczak, student prawa, znakomity piłkarz. Zaraz po ukończeniu szkoły w Trościańcu z grupą chłopców pojechał do Złoczowskiego Gimnazjum. W klasie piątej potknął się, wówczas zmienił zakład, zapisał się do gimnazjum w Zbarażu. Tu zdał egzamin dojrzałości, startował też w lokalnej drużynie piłkarskiej. Silnie zbudowany, o wyjątkowej sile nóg, był wspaniałym napastnikiem. Grał coraz lepiej. We Lwowie, gdzie rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Jana Kazimierza, grał w drugim zespole lwowskiej "Pogoni". Mieszkał w słynnym akademiku przy ul. Łozinskiego. Pracował dodatkowo w Bratniej Pomocy Akademickiej, był członkiem Korporacji Studenckiej "Aquitania", oraz cenionym działaczem młodzieżowym. W listopadzie 1939 r. usiłował wrócić na uczelnię pod sowiecką administracją. Omal nie przypłacił tego życiem. Któregoś dnia był wezwany do dziekanatu, u wejścia do gmachu głównego przy ul. Marszałkowskiej ktoś wtajemniczony ostrzegł go, by nie wchodził do środka. Czekali tam enkawudziści z listą działaczy studenckich, sporządzoną przez sekretarza lwowskiego "komsomołu" - słynnego później Janka Krasickiego. Zginęło wówczas wielu studentów.

Ukrywał się na wsi, trochę pracował jako pomocnik mierniczego Jana Kardysia. Podczas okupacji niemieckiej czynnie uczestniczył w działalności konspiracyjnej, ukończył tajną szkołę podoficerską, prowadził tajne nauczanie. W kwietniu 1944 r. został zmobilizowany do Ludowego Wojska Polskiego. Walczył na Wale Pomorskim i przy forsowaniu Odry. Po wojnie dokończył studia prawnicze, ożenił się i osiadł w Opolu. Pracował, trenował drużyny piłkarskie, udzielał się społecznie. Zmarł przedwcześnie i pochowany jest w Opolu.

Reasumując, można powiedzieć, że Trościanieccy Półtorakowie dobrze zasłużyli się Ojczyźnie, stając w każdej potrzebie wojennej, w ostatnim stuleciu byli weteranami walk o niepodległość. Udzielali się w pracy dla dobra wspólnotowego, interes ogółu stawiali ponad korzyści osobiste. Potrafili współżyć w grupie, byli pogodnego usposobienia i rozsądni w podejmowaniu decyzji, byli dobrymi mediatorami i przywódcami różnych gremiów wspólnotowych.