Udział w ruchu oporu mieszkańców Trościańca Wielkiego cz.3
Dodane przez janmiet dnia Lutego 13 2010 17:29:21
Wyciąg z relacji o działalności AK na terenie powiatu zborowskiego w latach 1941-1944. Relacja złożona jest w sekcji historycznej przy Zarządzie Wojewódzkim ZBoWiD w Opolu podpisana przez byłego komendanta obwodu zborowskiego AK kapitana Mariana Niżankowskiego i Stanisława Turkiewicza

We wsi przechowywali się różni ludzie "spaleni" oraz Żydzi. Zbierali się czasem na naradę i po wiadomości u nauczyciela Stanisława Turkiewicza,który mieszkał poza wioską u Władysława Dzika. Przetrwało w Trościańcu Wielkim prawdopodobnie 37 Żydów. Obywateli radzieckich ukrywał z dużym narażeniem Grzegorz Strąg. Podkreślić trzeba, że udzielał on pomocy rannym żołnierzom radzieckim w roku 1941, którzy ukryli się w opuszczonym folwarku. Dostarczał im żywności, a siostra zakonna Anna opatrywała rany. Stale im we wszystkich czynnościach pomagała Rozalia Kusiak /konspiratorka/, córka inwalidy wojennego. Do folwarku trzeba było się skradać rowem lub poza budynkami kanałem, gdyż z ukraińskiego boku strzelano. /Jestem osobistym świadkiem, ponieważ bywałem tam razem z nimi/. Pierwszy napad, tak zwany "indywidualny" był na gospodarstwo Władysława Dzika, u którego mieszkał nauczyciel Stanisław Turkiewicz. Dom Władysława Dzika znajdował się poza wsią, na polu. Walka trwała 1 godz. i 7min. Napadnięci byli dobrze uzbrojeni, a dom murowany i kryty dachówką. Banda liczyła około stu, a może i więcej osób. Byli z furmankami i różnie poubierani. Drugi napad był na mieszkanie Antoniego Worobca. Pracował on wtedy we młynie i przeważnie posiadał w domu dużo pieniędzy. Dom w którym mieszkał, stał na końcu północnym wsi i był do niego dostęp z pól od strony Ratyszcz i Czystopad. Wywiązała się walka, w której wyróżnił się Grzegorz Strąg i szwagier A. Worobca. Mimo że z "ruskiego boku" padały strzały Grzegorz Strąg przeprawił się kanałem na drugą stronę szosy i otworzył ogień na napastników z boku, którzy wobec tego nie mogli rozpocząć mordów ani rabunku, bo byli tym zaskoczeni. Grzegorz Strąg w dalszym ciągu kierował obroną. Napastników było więcej niż za pierwszym razem. We wsi nie dano się sprowokować, żadna placówka nie opuściła miejsca. Banderowcy z dala ostrzeliwali wieś, ale ataku nie ponowili. Z napadniętych nikt nie był ranny. Trzeci napad upozorowali Niemcy w przebraniu za banderowców. Było to w dzień, zimą 1944 r. Wieś nie podjęła walki, ponieważ mała ilość i pewność siebie napastników od razu były podejrzane. Podczas strzelaniny zginął ojciec Władysława Gruntowskiego. Niemcy aresztowali wtedy Jana Dzika i Franciszkę Olender. Jan Dzik uciekł z posterunku żandarmerii w Założcach /zeskoczył z piętra w śnieg/, a Franciszkę Olender wożono na przesłuchiwanie po rożnych sztabach i placówkach niemieckich, aż wreszcie ją zwolniono czy też uciekła podczas zamieszania i silnego natarcia armii radzieckiej. Franciszka Olender klucząc w znanym terenie dotarła do Zborowa. Była wynędzniała i obsiadła pasożytami.

część 2 cdn.