Lecznictwo ludowe w Załoźcach i okolicy - cz.23
Dodane przez Remek dnia Stycznia 17 2010 19:48:25
[źródło: Rocznik Podolski. Organ Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk poświęcony sprawom i kulturze Podola. Tom I - rok 1938. Tarnopol 1938. Nakładem Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Wydano z zasiłku Funduszu Kultury Narodowej i Fundacji im. Wiktora hr. Baworowskiego.]

Stanisław Spittal (1891 -1964):


Lecznictwo ludowe w Załoźcach i okolicy.
część 23




CHOROBY NARZĄDU ODDECHOWEGO

Dział ten obejmuje choroby nosa, gardła, krtani, oskrzeli, płuc i opłucnej. Ponieważ lud nasz nie rozróżnia ich, a główną wagę kładzie na objawy chorobowe, jak kłucie, ból, kaszel, chrypka, kichanie itd., więc i główny nacisk w lecznictwie, przypada właśnie na objawy, a nie na przyczyny chorób.

Katary nosa (rhinitis catharalis) są chorobą bardzo częstą, tak nawet pospolitą i zarazem lekką, że lud na nie prawie nie zwraca uwagi. Kataru dostaje się wtedy, gdy przechodząc przez miejsce, gdzie ludzie często mocz oddają, pociągnie się silniej powietrze przez nos, lub gdy się przestąpi przez mocz. Dostaje się kataru także przez zadanie, co ma miejsce w dwóch wypadkach, albo gdy ktoś silnie posmaruje klamkę u drzwi swego domu smarkami (wydzieliną z nosa), a drugi gołą ręką tej klamki się dotknie, albo gdy się wysiąka nos na drzwi obcego mieszkania, a ktoś przez to przestąpi. W obu wypadkach zarażą się katarem tylko pierwsi przechodnie i jednocześnie w ten sposób uwalnia zadającego od tego cierpienia.

Normalnie kataru lud nie leczy, a dzieci chodzą z osmarowaną śluzem z nosa górną wargą i brodą, które tylko od czasu do czasu ociera im matka swoimi palcami lub rogiem fartuszka. Katar bowiem - wedle wierzenia - zwalnia człowieka od siedmiu innych chorób, któż więc byłby tak nierozsądnym i chciał by zapaść aż na siedem chorób, mogąc mieć tylko jeden katar nosa. Pozbyć się zresztą kataru nie trudno przekazując go przez zadanie innej osobie. Jeżeli nie chce się drugim szkodzić, należy stosować okadzanie, a raczej wciąganie nosem dymu z palonych kurzych piór (najlepiej czarnych), lub palonych jagieł, starych szmat, kłaków, starej skóry, kawałka połamanego grzebienia, rogu, sierści (najlepiej z kociego ogona), lub kopyt zwierzęcych. Ponadto praktykuje się w czasie kataru zażywanie tabaki tytoniowej (Nicotiana tabacum) czystej lub zmieszanej ze sproszkowanym suchym kwiatem ciemierzycy (Helleborus albus), czasem jedzą czosnek (Alium sativum), lub roztarty napychają do nosa, wąchają chrzan lub pieluszki dobrze przesiąknięte moczem dzieci, bo mocz dzieci ostrzejszy w zapachu, jak starszych. Najlepiej jednak katar wygrzać i dać na poty.

Przy katarze nigdy nie używają chusteczek do nosa, które wprawdzie od święta noszą razem z książeczką do modlenia i różańcem w ręku, ale używają ich tylko manifestacyjnie i to raczej do otarcia oczu, lub ust w czasie rozmowy z panami. Zwyczajnie siąkają nos po szlachecku zatykając kciukiem jedną dziurkę i wydechując gwałtownie powietrze wolną dziurką, a po-tym drugą na zmianę.

Najpewniejszym objawem jak i niezawodną wróżbą zbliżającego się kataru nosa jest częste kichanie, które poza tym jest zapowiedzią przeróżnych rzeczy i trafunków, zależnie od dnia w tygodniu, a nawet i pory dnia. Wróży ono pomyślność lub niepowodzenie zależnie od okoliczności. Najlepsze wróżby wyciąga się z kichania na czczo. Jedno kichnięcie wróży zdrowie, kilkakrotne pod rząd jest pewnym wskaźnikiem podróży (droga się ściele), kichnięcie przed podróżą wróży powodzenie wyprawy, będzie szczęście. Kto kichnie na czczo w niedzielę, podoba się osobie płci drugiej, po południu starej, jeśli przed śniadaniem podoba się młodej wolnej osobie, po śniadaniu żonatej, kichnięcie w poniedziałek oznacza napaść, we wtorek wydanie, lub otrzymanie pieniędzy (kichniesz w wtorek na pieniądze szykuj worek), w środę wiadomość, w czwartek spotkanie z przyjacielem, w piątek dobry początek dla wszelkich zamierzeń, w sobotę znak, że nic się z zamysłów całego tygodnia nie ziści. Jeżeli ktoś chce kichnąć, ale nie kichnął, to ktoś mu coś obiecał, ale nie dał. Niespodziane kichnięcie w czasie opowiadania czegoś, czy to przez opowiadającego, czy to przez słuchacza, dowodzi prawdziwości słów opowiadającego. Prawda, prawda mówią wtedy. Nawet skoro się myśli o czymś i kichnie, to marzenie się spełni. Wierzenie to występuje także u Żydów.

Kichania jeszcze i dzisiaj lud nie umie sobie wytłumaczyć w myśl zasad fizjologicznych i uważa je za coś obcego.

Wedle opowieści - kiedyś, bardzo dawno temu, kichanie było oznaką ciężkiej choroby, czegoś w guście cholery lub jeszcze gorszej choroby, zapewne dżumy. Kto kichnął, zaraz umierał, nie było już dla niego ratunku. Żeby więc prosić Pana Boga o zmiłowanie nad chorym, a jego samego pokrzepić na duchu, wołali wszyscy obecni: "daj Boże zdrowie" lub "na zdrowie", co osłabiało nasilenie choroby i pomagało do wyleczenia się. Później zaczęto wśród warstw wykształconych używać iłów: "wedle życzenia, podług życzenia, spełnienia życzeń, pomyślności, powodzenia, setnych lat, wiwat" itd. Jeden ze starych tutejszych mieszczan, powstaniec Wojciechowski, tutaj urodzony i zamieszkały, gdy mu po kichnięciu życzono sto lat, odpowiadał stale dziękuję, proszę na mój pogrzeb, jakby życząc, by ten ktoś żył jeszcze dłużej od niego. Bądź co bądź, życzenie: na zdrowie, sięga głęboko jeszcze w czasy pogańskie i mimo długich wieków utrzymuje się nietylko u ludu, ale i wśród sfer wykształconych. Życzenie to ma wedle ludu rzeczywiście przyspieszać wyzdrowienie. Natomiast życzenia zdrowia, zdrów używa się nie tylko w stosunku do kichających ludzi, ale i także bydła, a już najbardziej koni. Gdy bowiem koń parsknie, woźnica zawsze mu odpowie zdrów tyle razy, ile parsknięć nastąpi, pewny, że to życzenie uchroni konia przed chorobą.

Cuchnącego kataru nosa (ozaena) nabawia się ten, którego matka chodząc z nim w ciąży zatkała sobie nos zawąchawszy coś przykrego.

Polipów nie leczą środkami domowymi bojąc się ich zaczepiać, bo może to rak tylko chirurgicznie wedle wskazówek lekarskich.

Przez ból gardła rozumieją wieśniacy wszystkie choroby gardła i krtani, a więc pryszczykowe zapalenie gardła (angina follicularis), powiększenie migdałków (tonsillitis), katar gardła (pharyngitis), katar krtani (laryngitis), a nawet wole (struma), błonicę (diphteria), dławiec (croup), wszelkie chrypki (lues, tuberculosis).

Zapalenie gardła jest podobnie częstym zjawiskiem, jak katary. Dostaje się je albo przez łykanie zimnego powietrza przez otwarte usta, zwłaszcza w czasie wiatru, gdy się jest zgrzanym, albo ze złego ułożenia się we śnie. Głównymi objawami są chrypka, trudność w połykaniu oraz ból w gardle.

Również pospolitą przypadłością jest chrypka, która powstaje albo z napicia się zimnej wody, gdy się jest rozgrzanym, albo przez zawianie, zastudzenie się. Chrypkę zaczynają leczyć dopiero wtedy, kiedy ona już mocno choremu dokucza. Pierwszym lekarstwem jest okład z nowej słomy z dziaducha, którą się włożyło do butów na wigilię Bożego Narodzenia, a wyjęło zaraz po św. Szczepanie i przechowało z namaszczeniem jako najskuteczniejszy środek przeciw bólowi gardła. Chłopi robią też i to częściej okłady z onucy, wnucy, wnuczki, onuczki, świeżo zdjętej ze spoconej nogi, natomiast mieszczanie i Żydzi z wełnianej pończochy, lub skarpetki. Wedle mniemania ludu, pomaga tu nie tyle ciepło takiego wełnianego okładu, ale pot z nóg. Najlepiej, gdy okład został zrobiony z pończochy względnie onucy matki chorego, bo wtedy prócz potu działa jeszcze i miłość macierzyńska jako lek sympatyczny. Oprócz tego dają też okłady z roztartego rozchodnika (Sedum telephium, Sedum acre, Sedum secangulare), bo sama nazwa już zmusza zapalenie do rozejścia się.

Gdy ból nagły i obawiają się błonicy, sporządzają okłady z rozpuszczonego psiego kału, nafty, letniej wody ze spirytusem i oliwą oraz rozcierają bolące gardło ręką, w której trzymali żywego chomika, lub którą chomika zadusili. Natomiast do płukania gardła podają roztwór poświęcanej, a w razie jej braku zwyczajnej soli kuchennej, barszcz z ćwikłowych buraków, lub sok z utartych buraków czerwonych z miodem, lub z rozpuszczonym psim łajnem, a niektórzy pszeniczny krochmal rozmoczony w dwu łyżkach spirytusu i rozpuszczony w przegotowanej zimnej wodzie. Po tym płukaniu, niejako na zakończenie leczenia, każą zjeść parę łyżeczek smażonej róży i okadzają gardło listkami kwiatów, które sypano pod nogi kapłana niosącego Przenajświętszy Sakrament w czasie procesji Bożego Ciała. Skoro bowiem sam Bóg przeszedł przez nie, pewnie pomogą. Przeważnie są to płatki maku polnego (Papaver Rhoeas), bławatu (Centaurea Cyanus) i piwonii czerwonej (Paeonia officinalis). Wdechują również dym otrzymany ze spalenia sierści z kociego ogona, lub grysu (otręby) pszennego zmieszanego z pierzem kurzym, kaczym, lub gęsim. Okadzanie należy do odwiecznych środków służących do odpędzenia złego ducha, a więc i chorób, jako jego dzieł. Do wewnętrznych środków stosowanych w takich wypadkach należą wódka z miodem, jajko surowe utarte z cukrem, mleko gotowane z miodem i smalcem (najlepiej borsuczym), jaja pite na surowo, lub jaja z mlekiem i czosnkiem. Do jedzenia podają tylko zbite, twarde lub zaschnięte strawy, jak jaja na twardo, gęstą kaszę, skórki chleba itd., aby te przetarty gardło.

Zapobiegawczo, by gardło nie bolało, jedzą wszyscy obowiązkowo w czasie wieczerzy wigilijnej susz (suszone jabłka, gruszki, śliwki, wiśnie i czereśnie, połykają po trzy kotki wikliny (Ledum palustre), poświęconej w palmową niedzielę, wciągają dym poświęconej w dniu Matki Boskiej Gromnicznej gromnicy, którą starają się donieść zapaloną do domu i tu dopiero zgasiwszy wciągają dym unoszący się z knota, piją wino święcone w dniu św. Jana Ewangelisty i w dzień Trzech Króli lub jedzą jabłka poświęcane w dzień św. Błażeja, który przez swą śmierć męczeńską miał uratować życie chłopcu, dławiącemu się ością ryby.

Gdy w gardle zrobi się gula (abscessus paratonsilaris), ucierają siarkę z białkiem jaja kurzego i cukrem i to dają do połykania, a gula przepęknie.

Gdy kto jedząc zakrztusi się, biją go z całej siły pięścią w kark, by - jak mówią - jak najprędzej przełknął to, co go dusi. Wstrząs przy uderzaniu w kark ma rzekomo ułatwiać szybsze przełknięcie zawadzającego kęsa.

O innych zabiegach stosowanych przy bólach gardła, błonicy itd. opowiedziałem już w ustępie o chorobach dziecięcych.

Wole (struma) powstaje wedle wierzenia z krzyku i parcia się przez kobietę rodzącą, przez wielkie wysilenie gardła przy śpiewie lub krzyku. Aby się wole nie powiększało, ściskają je aksamitką (wstążeczką z aksamitu na półtora do dwóch cm szeroką), na której noszą medalik lub krzyżyk. Gdy się chce wole zniszczyć, dobrze je pociągnąć ręką nieboszczyka. Wedle tego prastarego wierzenia na równi z trupem ulegającym rozkładowi i zniszczeniu, zniknie i choroba, gdy na nią działać będzie wpływ magnetycznych własności zwłok - fetysza (1). Gdy wole się powiększa, należy przewiązać szyję tasiemką, którą były związane wianki w czasie święcenia ich w oktawę Bożego Ciała.

Zołzy (żowny, szkrofli - scrophulosis), to gule (obrzękłe gruczoły chłonne) na szyi. Powstają one normalnie wtedy, gdy ktoś położywszy się na polu zaśnie, a przez otwarte usta do wnętrza dostanie się żółw, albo jeżeli ktoś wypije z wodą jego nasienie. Samiec nie szkodzi wiele, bo on nie mnoży się, a tylko rośnie, stąd wtedy powstaje jedna gula. Gorzej gdy do wnętrza człowieka dostanie się samica, bo ona się mnoży i wtedy tych gul jest wiele. Mogą one powstać poza tym z wilgoci i z uroku. Najczęściej trafiają się w wieku dziecięcym, a czasem tylko u dorosłych. Dziecko chore na zołzy chowa się licho, jest słabe, blade, nie ma gustu do jedzenia, a czasem ma rozmiękczenie kości (krzywica - rachitis). Trzeba je dobrze karmić i kąpać w ziołach: mięcie końskiej (Mentha crispa), czabarku, (cerbec; szczerbec tymianek - Thymus vulgaris, macierzanka - Thymus Serpyllum), szyszkach chmielowych (Humulus Lupulus), liściach włoskiego orzecha (Juglans regia), korzeniu tataraku (Acorus Calamus), melisie (miodownik rojnikowaty - Melittis Melisophyllum, rojownik - Melissa officinalis), czornobylu (bylica pospolita - Arthemisia vulgaris), piołunie (Arthemisia Absynthium), józefku (hyzop lekarski - Hyssopus officinalis), bzinie (czarny bez - Sambuccus nigra), rucie ogrodowej (Ruta graveolens), wrotyczu (Tanacetum vulgare), lewendzie (Lavandula spica, Lavandula vera), rozmarynie (Rosmarinus officinalis), szałwii (Salvia officinalis, Salvia pratensis), korze dębowej (Quercus robur), liściach leszczyny (Corylus Avel-lana) i grysie pszennym (otręby). Wewnętrznie podają wywar bratków polnych (psi bratek. - Viola tricolor) albo liści orzecha włoskiego, bławatu, chmielu pospolitego, ziela i kwiatu dymnicy lekarskiej (Herba Fumariae), jaskółczego ziela (Chelidonium maius) z miodem i cebulą. Aby przyśpieszyć narwanie i wylanie się guli skrofulicznej przykładają maść rozchodnikową lub rozgotowane w mleku jaskółcze ziele, lub rozgotowaną bedłkę (hubę, babkę) z siadłym mlekiem i żytnią mąką. Przykładanie jaskółczego ziela jest pozostałością krwawej ofiary zwierzęcej składanej demonowi choroby. Dawniej bowiem przykładano zabitą jaskółkę, którą zastąpiła potem roślina. Jaskółkę obecnie w tych okolicach ludzie bardzo szanują.

Wedle prastarej formy odbywa się zamawianie zołz. Chore dziecko prowadzi się do drewutni, pod szopę, lub w ogóle na miejsce, gdzie rąbie się drzewa i leżą rozsypane trzaski. Tu zamawiający trzymając ręce na szyi chorego mówi: Buw sobi czołowik żownatyj, maw dewit żinok, z dewiaty zistało wisim, z ośmoch sim... z dwoch odna, z odnoji żadna. Po czym zdejmując ręce z chorego dmucha na jego szyję. Zamówione gruczoły rozejdą się.




Oryginalne przypisy:


(1) Por. Biegeleisen H. Lecznictwo... str. 182.





 Od administratorów strony "Olejów na Podolu". Ponieważ ten tekst będzie ogólnodostępny w internecie, oprócz miłośników Kresów i zainteresowanych historią mogą na niego trafić - np. przez wyszukiwarki - także osoby interesujące się medycyną ludową czy szukające pomocy w swoich dolegliwościach. Przestrzegamy przed eksperymentowaniem z opisywanymi w tym artykule ziołami czy rodzajami terapii. Niektóre mogą być bardzo niebezpieczne dla Waszego zdrowia, a nawet życia. Lepiej zawierzyć współczesnemu lekarzowi lub farmaceucie. Albo przynajmniej - jeśli już się uprzecie - szukać takich informacji na portalach medycznych, a nie na stronie kresowej.




poprzednia
część

 

 

Stanisław Spittal:
Lecznictwo ludowe w Załoźcach i okolicy

 

 

następna
część