Lecznictwo ludowe w Załoźcach i okolicy - cz.18
Dodane przez Remek dnia Stycznia 10 2010 17:53:26
[źródło: Rocznik Podolski. Organ Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk poświęcony sprawom i kulturze Podola. Tom I - rok 1938. Tarnopol 1938. Nakładem Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Wydano z zasiłku Funduszu Kultury Narodowej i Fundacji im. Wiktora hr. Baworowskiego.]

Stanisław Spittal (1891 -1964):


Lecznictwo ludowe w Załoźcach i okolicy.
część 18




Padaczkę (prydibka, wielka choroba, święta choroba, choroba św. Walentego, epilepsja), mieszają z konwulsjami i nierzadko z apopleksją. Tak pojętą padaczkę uważa lud prosty - podobnie jak i w wiekach średnich - za rodzaj opętania przez diabła, który jest bardzo złośliwy i napastowanego człowieka tłucze, bije, rzuca o ziemię, a gdy chory się broni, w wysiłku walki diabeł zgrzyta zębami i z umęczenia się pieni. Dlatego powiadają u nas, że wielka choroba człowieka bije i tłucze. Patronem jej jest św. Walenty nie dlatego jakoby sam na nią cierpiał, tylko ze względu na związek fonetyczny między jego imieniem a objawami choroby (1). W dniu więc tego świętego (14. II.) chorzy na padaczkę modlą się żarliwie starając się nawet specjalnie uczestniczyć w mszy odprawionej w kościele w Pieniakach, gdzie patronem jest św. Walenty. Kto raz już zapadł na tę chorobę, tak długo będzie cierpiał, aż w czasie jednego z ataków nie pozostawi mu ona po sobie jakiegoś widocznego znaku.

Padaczka nie jest rzadkością u ludu. Trafia się z opętania, za wolą Bożą, albo nabawić się jej można z przestrachu względnie jakiegoś urazu, co też najczęściej ma miejsce. Z woli Bożej dostają padaczkę dzieci pijaków i rozpustników, jako widomy znak kary Bożej i przestrogi dla innych. Padaczkę dostaje również i ten, kto zobaczywszy chorego w czasie ataku przestraszy się, albo kto o niej mówi wiele i głośno, bo o wielkiej chorobie można mówić tylko szeptem i to z zastrzeżeniem nie przy nas, tylko przy tym, lub na tej. Choroby tej nabawić się może i ten, kto takiego chorego się dotyka. Toteż, gdy chory dostanie ataku, nie chcą go nawet widzieć, odwracają się od niego i przepędzają wprost dzieci z miejsca ataku. Także, gdy kobieta będąca w ciąży przestraszy się czegoś bardzo, jej dziecko może cierpieć na padaczkę.

Gdy ktoś się przestraszy i zachodzi obawa ewentualnego zasłabnięcia na padaczkę, należy bezwarunkowo poznać przyczynę przestrachu, a gdy jest nią osoba jakaś lub zwierzę, uciąwszy pukiel włosów, lub trochę sierści okadzić tym przestraszonego. Gdyby osoba była łysa, wtedy nie ma nadziei wyleczenia. Jeżeli ktoś przestraszy się czegokolwiek na obejściu, gdzie leży umarły, niezwłocznie winien pospieszyć do chaty i pocisnąć umarłego za mały palec najlepiej lewej ręki, a strach go zupełnie odejdzie. Aby przeszkodzić przeniesieniu się choroby na drugą osobę, zakreślają dookoła chorego koło kredą święconą, najlepiej tą, którą znak krzyża robiło się na wieku trumny. Przez ten symboliczny pierścień choroba już nie przejdzie.

Aby skrócić ataki, po zakreśleniu kredą koła, obracają chorego w ten sposób, żeby głowa jego znalazła się tam, gdzie były nogi w .czasie upadku, albo do ręki jego wkładają kawał zimnego żelaza, np. klucz. Chory na padaczkę nie powinien pić wódki, ani jeść wieprzowego mięsa, gdyż ta dieta zmniejsza ilość ataków.

Choroby tej pozbyć się można poszcząc i żywiąc się tylko nabiałem w niedzielę wielkanocną przez trzy lata z rzędu. Wygłodzona i obrażona choroba odejdzie. Chory taki może także pójść do rzeźni i podczas uboju bydła wypić trzy szklanki gorącej jeszcze krwi, co zbrzydzi chorobę. Podają również chorym na padaczkę sproszkowane tylne skoki zająca, ale tylko w czasie ostatniej kwadry księżyca, lub żółć z czarnego psiego szczenięcia, ewentualnie sproszkowane serce nietoperza, a spośród ziół wódkę z korzeniem tataraku, lub odwar barwinku splecionego we wianki i święconego w oktawę Bożego Ciała. Jak w XVI czy XVII wieku, tak i dziś korzeń i nasienie piwonii czerwonej (Paeonia officinalis), noszone na szyi jako amulet, zapobiegają padaczcze, a pite w odwarze leczą już istniejącą, zwłaszcza pomieszane z korzeniem czornobylu (bylica posp. - Arthemisia offic.) ukopanym drewnianą łopatą, a wysuszonym na wietrze i roztartym na proch makohonem (drewnianym wałkiem). Dobrze jest także przez dziewięć dni nosić na szyi krzyżyk stalowy i dać na mszę św. do kościoła, któremu patronuje św. Walenty. Nad chorym na padaczkę z przelęknienia w czasie ataku palą len (Linum usitatissimum) i konopie (Cannabis sativa), a potem leją nań zimną wodę. Jeżeli chory wtedy się przelęknie, zniknie równocześnie przestraszona choroba.

Rusini nacierają ciało chorego na padaczkę rozduszoną w palcach pluskwą. Żydzi za dobry środek leczniczy uważają podawanie w winie czerwonym spalonej na popiół i sproszkowanej myszy polnej. Niemniej dobrze ma działać trzykrotne okrążenie głowy chorego mężczyzny czarnym kogutem, a kobiety czarną kurą, które poza tym zarzyna się w myśl rytuału, rozdziera nad chorym, by nań spadło parę kropel krwi i ostatecznie zakopuje w ziemi. Gdy zakopany ptak się rozkłada, zmniejsza się również choroba, a znika ona, gdy ptak całkowicie zgnije. Jest to pozostałość starożytnej krwawej ofiary składanej demonowi padaczki. Padaczka przechodzi z chorego na ofiarę, a z jej rozkładem znika. Jeśli napad padaczki dotknie Żyda w chacie, po skończonym ataku zrywają kawał deski z podłogi w miejscu, gdzie leżała głowa chorego i kopią tam tak głęboko, aż natrafią na parę kawałeczków węgla, które następnie trą na proszek i podają choremu do wypicia z wodą, co ma usunąć cierpienie.

Pewien znachor polecił spalić w nowym, szczelnie zamkniętym garnku żywego kreta, stłuc go następnie na proszek i zmieszawszy z wódką podać choremu do picia oraz smarować go tą mieszaniną, a potem dokładnie zawijać jednocześnie strzegąc się pilnie, by pchła nie skoczyła na kogo z obecnych, bo to będzie diabeł poszukujący nowej ofiary. Zamawia padaczkę nawet rzekomo z powodzeniem, ale tylko na przeciąg trzech miesięcy, znająca z Bzowicy imieniem Todośka (Teodozja). Nad stojącym obok niej chorym wymawia ona szeptem jakieś niezrozumiałe wyrazy i to tak niewyraźnie i cicho, że niestety pojąć ich nie można. Potem sama okadza chorego suchymi ziołami i daje ich nieco do domu z poleceniem dalszego wykonywania okadzań i przygotowywania napoju dla chorego.



Oryginalne przypisy:

(1) Patrz Biegeleisen "Lecznictwo" str. 199: "fallende (padający) fallente, Valentin, Walenty".





 Od administratorów strony "Olejów na Podolu". Ponieważ ten tekst będzie ogólnodostępny w internecie, oprócz miłośników Kresów i zainteresowanych historią mogą na niego trafić - np. przez wyszukiwarki - także osoby interesujące się medycyną ludową czy szukające pomocy w swoich dolegliwościach. Przestrzegamy przed eksperymentowaniem z opisywanymi w tym artykule ziołami czy rodzajami terapii. Niektóre mogą być bardzo niebezpieczne dla Waszego zdrowia, a nawet życia. Lepiej zawierzyć współczesnemu lekarzowi lub farmaceucie. Albo przynajmniej - jeśli już się uprzecie - szukać takich informacji na portalach medycznych, a nie na stronie kresowej.




poprzednia
część

 

 

Stanisław Spittal:
Lecznictwo ludowe w Załoźcach i okolicy

 

 

następna
część