Morderstwo rabunkowe 1869
Dodane przez Remek dnia Marca 08 2014 18:15:40
Od administratorów strony "Olejów na Podolu". Ten materiał początkowo planowaliśmy umieścić w kolejnym odcinku "Kroniki kryminalnej". Jednak jest na tyle obszerny, że zasługuje na osobny artykuł.



[źródło: Neue Freie Presse. No 1719. Wien, Samstag den 12. Juni 1869. Tłumaczenie z języka niemieckiego - Remigiusz Paduch, marzec 2014.]

Z sali sądowej.

Tarnopol, 10 czerwca. [oryginalna wiadomość]

Mord rabunkowy.


Przed kolegium pięciu sędziów, pod przewodnictwem okręgowego radcy sądowego von Manasterski, staje niski, chuderlawy chłopski młodzieniec, z wyglądu niemal chłopiec, pod ciężkim oskarżeniem o mord rabunkowy. Przesłuchanie ogólne wyprowadza nas z błędu, że Janko Jasiński - tak nazywa się ten oskarżony - w rzeczywistości nie jest taki młody, jak wygląda. Urodził się 21 lutego 1849 więc już przeżył 20 lat.

Akt oskarżenia głosi:

W dniu 31 lutego [tak w oryginale!] bieżącego roku domokrążca Mendel Halpern z Załoziec wstąpił do chaty gospodarza Semena Juryka w Kobyli i chciał u jego żony Marii rozmienić jednego guldena. Gdy Maria powiedziała, że nie może spełnić życzenia Żyda, ten opuścił chatę i ruszył dalej drogą, która prowadziła do jego rodzinnego miasta Załoźce. Widział to Janko Jasiński, parobek Juryków, który przed chatą był zajęty suszeniem drewna, i w mniemaniu, że Żyd ma przy sobie dużą sumę pieniędzy, postanowił go zamordować i te pieniądze sobie przywłaszczyć. W krótkim czasie pośpieszył za Żydem, dogonił go w lesie, przez który prowadzi droga do Załoziec i zadał mu tępym, ciężkim narzędziem, którego przywołani biegli nie potrafili jednoznacznie stwierdzić, liczne ciosy w głowę, w następstwie których Żyd upadł na ziemię i przestał oddychać. Janko Jasiński przeszukał wtedy kieszenie ofiary, ale ku jego wielkiemu rozczarowaniu oprócz jednego guldena i trzech krajcarów, którą to kwotę znalazł zawinietą w chustkę, nic więcej nie było. Morderca zabrał także worek ze starymi ubraniami i koszyk jajek - mienie ruchome, jakie miał przy sobie domokrążca. Chwilę później pojawił się Jasiński znowu w chacie swoich gospodarzy i jednocześnie pasterze przynieśli do wioski wiadomość, że Żyd leży martwy w lesie. Wiadomość dotarła także do chaty Juryków, i gdy Janko, po usłyszeniu, że morderstwo zostało odkryte, pobladł, wydało się to Marii Juryk podejrzane. Wkrótce także i inni podzielili te podejrzenia. Po aresztowaniu, oskarżony początkowo wypierał się, ale później złożył szczere zeznania.

Dzisiaj powtarza Janko swoje zeznania. "Kiedy zbliżyłem się do Żyda" opowiada "podbiegłem do niego, wydarłem mu sękaty kij, który trzymał w ręce, odskoczyłem w bok i wymierzyłem mu potem grubszym końcem kija silne uderzenie w prawą skroń. On zatoczył się i upadł na ziemię. Wtedy wymierzyłem mu jeszcze z dziesięć uderzeń w głowę od prawej i od lewej. Pocharczał chwilę, ale potem nie wydawał już żadnego dźwięku, tylko jego pierś poruszała się jeszcze słabo. Zabrałem mu potem jego pieniądze, jednego guldena i trzy krajcary, zabrałem worek z ubraniem i koszyk jajek i wróciłem przez ogrody spowrotem do wioski i do domu moich gospodarzy. Po tym jak ukryłem w stodole torbę i jaja, wszedłem do chaty".

Przewodniczący: Wystarczy. Słuchaj chłopcze, ty nie mówisz całej prawdy, nie tym kijem, który Żyd miał przy sobie, uderzyłeś go.

Oskarżony: Niczym innym.

Przewodniczący: Ten młotek tutaj (pokazuje mu znaleziony drewniany młotek), czy poznajesz go?

Oskarżony: Pewnie że go poznaję, ale do morderstwa jego nie używałem.

Przewodniczący: Ale ten młotek był pokryty świeżą krwią, jak to wytłumaczyć?

Oskarżony: Jeśli by tak było, to czemu tego teraz nie przyniesiono. Młotek nie był zakrwawiony; jeśli Juryk tak mówi, to robi to z nienawiści.

Przewodniczący: Z nienawiści? Jaką Juryk ma do ciebie nienawiść?

Oskarżony: Ukradłem mu kiedyś jedną kromkę chleba, dlatego jest na mnie zły.

Przewodniczący: Jedna kromka chleba, czy myślisz, że taka strata może być powodem, żeby żywić do kogość długotrwałą nienawiść?

Oskarżony milczy.

Przewodniczący: Słuchaj, Janko, ty jesteś młodym chłopcem i masz słabą opinię; więc czy ty go uderzyłeś młotkiem czy kijem, to wszystko jedno. Ale chcemy poznać prawdę, jak to było.

Oskarżony: Ja mówię prawdę; młotka nie widziałem, tylko kijem go zabiłem.

Przewodniczący: Ty mówisz, że poszedłeś za nim, żeby go zamordować. On miał trzydzieści pięć lat i był od ciebie wyższy i silniejszy; jak więc ty, słaby młodzieniec, mogłeś bez broni iść za nim, żeby go zabić?

Oskarżony: Bez broni.

Prokurator publiczny Zdanski: Powiedz, Janko, na co potrzebowałeś pieniędzy, z powodu których zabiłeś Żyda?

Oskarżony: A czy ja wiem? Chciałem je dać gospodarzowi, żeby je przechował.

Prokurator: Po co przechował?

Oskarżony: Po nic - po prostu żeby je przechował.

Prokurator: Czy jest ci żal, że go zabiłeś?

Oskarżony: Jeszcze jak mi żal! (płacze)

Prokurator: Czy chodzisz do kościoła?

Oskarżony: O tak, chodziłem, teraz oczywiście nie mogę.

Prokurator: I nigdy nie słyszałeś od księdza, że morderstwo jest wielkim grzechem?

Oskarżony: Nigdy.

Prokurator: A znasz ty na pamięć jakieś modlitwy?

Ostarżony: O tak.

Prokurator: Jakie?

Oskarżony "Ojcze nasz", "Zdrowaś Mario"...

Prokurator: Więc powiedz "Ojcze nasz".

Oskarżony mówi modlitwę z płaczliwym głosem i dziecinnym posłuszeństwem.

Sąd ogłasza: Janko Jasiński jest winny dokonanego na Mendelu Halpern przestępstwa mordu rabunkowego i powinien ponieść za to karę śmierci przez powieszenie. Skazany składa odwołanie.

Dowiedzieliśmy się, że sąd na wniosek prokuratora postanowił, że w stosunku do skazanego ze względu na jego zaniedbane wychowanie i słaby rozum, żal wyrażony w zeznaniach oraz młody wiek należy zalecić w wyższej instancji złagodzenie kary.






Okolice miejsca zbrodni na mapie z 1855 roku. W centralnej części widać drogę, prowadzącą z Kobyli do Gontowy, i dalej na Milno w kierunku Załoziec. Bliżej Kobyli ta droga przebiega przez las, w którym doszło do morderstwa.