Z tego artykułu wiemy dokładnie, kiedy został utworzony nowy dekanat rzymsko-katolicki w Zborowie. 1 listopada 1933. Jest także spis wszystkich parafii, które weszły w jego skład. Były wśród nich Załoźce, Olejów, Trościaniec Wielki i Milno.
Takich ogłoszeń o uznaniu za zmarłego znaleźliśmy wiele. Kilka z nich przedstawialiśmy już tu na stronie. To jednak jest bardzo ciekawe i różni się od innych. Nie jest typową formułką "zaginął od roku takiego a takiego jako żołnierz austriacki na wojnie światowej". Przytacza zeznania świadków, również mieszkańców Trościańca. Możemy się z nich zorientować o smutnym losie żołnierza Jakuba Dajczaka. Prawdopodobnie umarł na cholerę w szpitalu w Gorlicach.

Śmiertelny wypadek mieszkańca Białokiernicy na gościńcu w pobliżu Olejowa, w październiku 1912. Ówczesne chłopskie wozy były dość niskie, więc zwykle upadki z nich kończyły się tylko potłuczeniami. Tu jednak było inaczej.

To akurat nie jest wycinek z gazety, tylko fragment księgi kościelnej. Jedyne jak dotąd morderstwo, nie nieszczęśliwy wypadek, związane z mieszkańcami Trościańca Wielkiego. Zapisana w księdze przyczyna zgonu
"violenter trucidata".
Łacińskie słowo "trucidata" oznacza "zamordowana", tu nie ma żadnych wątpliwości. Gorzej z terminem "violenter", który ma kilka znaczeń. Może tu chodzić o fizyczne okrucieństwo - gwałtownie, bestialsko. Lub też podłoże seksualne (gwałt). Albo jedno i drugie. Ofiarą była młoda, 22-letnia dziewczyna z Trościańca, Rozalia Półtorak, córka Kacpra i Ewy z domu Dajczak. Została zamordowana 25 maja 1892 roku (była to środa), a pochowana trzy dni później - 28 maja 1892 (w sobotę). Na miejsce ostatniego spoczynku odprowadzał ją ksiądz Mieczysław Audykowicz, ówczesny proboszcz grecko-katolicki w Trościańcu.
Być może trafimy kiedyś na jakieś ślady tej zbrodni w gazetach z epoki.
A tu inne morderstwo - tym razem z Olejowa, maj 1931 roku. Zamordowanie noworodka.
Z tym wycinkiem mieliśmy kłopot - i konsultacje w gronie autorów i Przyjaciół projektu. Dawać, czy nie dawać? Nie możemy udawać, że takich rzeczy w przyszłości nie było. Bo bywały, niestety, na co ów wycinek jest przecież dowodem. Z drugiej strony nie chcielibyśmy, żeby komukolwiek z potomków Olejowian, noszących to samo nazwisko, było przykro, gdyby np. trafili na takie coś przez wyszukiwarkę.
Więc w wyniku konsultacji "salomonowy" werdykt - dać materiał na stronę, ale z zaczernionym nazwiskiem. A przy późniejszej publikacji (po przepisaniu) - jedynie pierwsza litera nazwiska. Będzie jednak podany konkretny numer gazety, więc dociekliwi zawsze będą mogli sobie doczytać.