Straż leśna Wodzickich zwalczała także kłusowników w olejowskich lasach. Niestety, na razie nie mamy o tym zbyt wielu informacji. Zaledwie trzy wzmianki z lat 1898-1937.
Od końca XIX wieku problemem stały się łapki i sidła, masowo wykładane przez włościan. Hrabia Aleksander Wodzicki żalił się na nie w artykule do pisma "Łowiec" w 1898 roku. Oprócz kłusowania w cudzym (hrabiowskim) lesie jest tu jeszcze sprawa dyskusyjna - czy ktoś sobie nie może chwytać szkodników na swoim prywatnym polu czy w sadzie? Hrabia Aleksander uważał wszystkie tutejsze dzikie zwierzęta za swoją własność, ale do płacenia chłopom odszkodowań za straty spowodowane przez zwierzaki w polach i sadach już się pewnie nie poczuwał. Stąd masowość tego procederu i, jak się wydaje, duże społeczne przyzwolenie. Ciekawe, na ilu olejowskich stołach pojawiła się wtedy dziczyzna?
[źródło: Łowiec. Rok XXI. Nr 4. Lwów w kwietniu 1898. Rubryka "Korespondencye". Zachowano oryginalną pisownię.]
Kłusownictwo wykonywane za pomocą sideł.
W Olejowie, gdzie od wielu lat kłusownictwo ze strzelbą nie istniało prawie, zaczęto teraz łapać zwierzynę na cewki i łapki, tak sarny jak i zające. Jest to kłusownictwo dla stanu zwierzyny daleko szkodliwsze niż strzelanie zwierzyny przez kłusowników ze strzelbą, bo wobec tego straż leśna i żandarmerya jest bezsilną, tylko przypadek zdoła naprowadzić ją na takie sidło. Dotąd wprawdzie w lesie nie napotkano tych sideł, tylko po sadach i sianożęciach włościańskich, graniczących z lasem.
Chodzi o to, aby takiego amatora cichego sposobu gładzenia zwierzyny, gdy się go wreszcie wyłapie, władze powiatowe polityczne nadzwyczaj surowo karały. Dotąd starostwo w Złoczowie nadzwyczaj troskliwie opiekowało się każdym kłusownikiem złapanym z bronią palną, jak będzie ono postępowało z kłusownikami, łapiącym na sidła, tego nie wiem, bo dotychczas nie mieliśmy tego wypadku. Trzebaby koniecznie, aby Wydział Tow. łowieckiego wniósł do c. k. Namiestnictwa podanie, by okólnikiem nowym wezwało ck. Starostwa do nadzwyczajnego ścigania tych cichych amatorów cudzej zwierzyny, czy to w obrębie lasu rowem okopanego, czy na wydzierżawionem gminnem polowaniu, czy wreszcie w sadzie lub w pasiecie własnej. Myślę, że ci, którzy stoją na czele łowiectwa naszego, zajmą się gorąco tą sprawą, bo rozkrzewienie się tej gałęzi kłusownictwa już przerażające rozmiary przybrało, a tak trudnem jest do zwalczenia, bo kłusownika zwykłego już przy trzecim strzale straż leśna przychwyci, kiedy przy sidle ledwie tysiącznego razu przychwyci się kłusownika.
Olejów 29. marca 1898.
Aleksander Wodzicki.
[źródło: Łowiec. Rok XIX. Nr 5. Lwów, 1. marca 1906. Rubryka "Korespondencye". Zachowano oryginalną pisownię.]
Stan sarn szczególnie w rewirze Tworymirka prześliczny, choć niestety i tu daje się bardzo odczuć zbrodnicza ręka kłusowników. 4 sarny z odstrzelonymi badylami widziano w lesie. Smutno, że wszelkie starania tak właścicieli jak i straży leśnej stają się tu bezsilnemi z powodu za małych kar lub zupełnego uwalniania za kłusownictwo przez kompetentne władze. (...)
W. G.
[źródło: Gazeta Lwowska. Rok 127. Nr 161. Lwów, środa 21 lipca 1937]
ODZNACZENIE ZA WALKĘ Z KŁUSOWNICTWEM.
Zborów. (PAT.)
Starszy posterunkowy Wojciech Guzikowski z posterunku P. P. w Olejowie powiat Zborów, został odznaczony bronzowym medalem zasługi łowieckiej za energiczne zwalczanie kłusownictwa w rejonie olejowskim. Wręczenia tego odznaczenia ma dokonać z końcem b. miesiąca prof. Zakładu Anatomii i Histologii zwierząt Akad. Med. Weter. dr. Kazimerz Wodzicki.
|