Życie w zniszczonych po I wojnie wioskach.
Dodane przez Remek dnia Czerwca 08 2007 00:20:06
[źródło: "Dziennik Poznański" nr 175 z 1 sierpnia 1919 r.] Zachowano oryginalną pisownię.

Rozpaczliwe położenie.

Redakcję "Kuriera Warszawskiego" odwiedził p. Jan Przybyła, korespondent wojenny "Słowa Polskiego" we Lwowie i sekretarz lwowskiego komitetu ratunkowego K. B. K. Zwiedził on w ostatnich dniach świeżo uwolnione powiaty Galicji wschodniej, jak brzeżański, zborowski, tarnopolski, zbaraski, skałacki itd. - i o położeniu w tych okręgach udzielił nam następujących informacyj:

Słów brakuje na określenie bardzo ciężkiego położenia ludności polskiej w świeżo uwolnionych powiatach Małopolski, panuje tam taka nędza skrajna, jakiej jeszcze w życiu nie oglądałem. Zbyteczna rzecz silić się na opisy tragiczne, bo proste przedstawienie samych faktów najlepiej chyba tę nędzę zobrazuje.

Otóż te fakty są takie: Widziałem ludzi, żywiących się tylko trawą i zielem, widziałem ludzi nagich, bo nie mają się w co ubrać, dzieci chodzą zupełnie nagie, dorośli dla wstydu przepasani resztą szmat, widziałem wsie, gdzie chaty były zupełnie puste, bo mieszkańcy wymarli na tyfus, widziałem ludzi, którzy odbyli drogę 7 milową po szczyptę soli do Złoczowa: gdy jej dostać nie mogli, a dowiedzieli się, że u pewnego garbarza znajdują się odpadki soli, rzucili się na to błoto raczej, a nie sól, jak na skarb największy i oświadczyli, że przynajmniej tem "pomaszczą" ziele dla dzieci, które wymiotują.

Widziałem ludzi katowanych przez hajdamaków do utraty zmysłów, widziałem ekshumowane ciała Polaków okrutnie zamordowanych przez Rusinów, widziałem wsie poniszczone jeszcze przez poprzednie walki rosyjsko-austriackie, gdzie ludność mieszka w ziemi, w dawnych rowach strzeleckich, ksiądz tak samo, a kaplicę urządził pod ziemią, w dawnej "jadalni oficerskiej".

Oglądałem wsie polskie przez Rusinów zburzone za to, iż Polacy nie chcieli pójść do wojska ruskiego, na inne nakładano kontrybucje po 100.000 koron.

Drożyzna panuje tam tak straszna, że np. w takim Skałacie 1 kg. soli kosztuje 400 koron! - naturalnie w handlu paskarskim u żydów, którzy byli dostawcami broni dla Rusinów i za nią dostali sól i inne środki spożywcze. Braknie chleba, tłuszczu, cukru, najbardziej jednak odczuwać się daje u ludności brak soli.

Zdawałoby się, że czego jak czego, ale soli możnaby tej ludności zaraz dostarczyć, wszak Małopolska posiada Wieliczkę i saliny w Bolechowie, Dolinie. A jednak sprawa to nie jest taka łatwa. Solą tą dysponował dawniej galicyjski wydział krajowy we Lwowie, dziś ministerjum aprowizacji w Warszawie, które nie ustanowiło dotąd żadnej swej ekspozytury solnej we Lwowie, a wysłało dopiero delegata, mającego zbadać stosunki i zorganizować urzędy solne.

Informator nasz przybył właśnie do Warszawy, by tu jako sekretarz lwowskiego komitetu ratunkowego K. B. K. poczynić starania o dostawę soli, żywności i odzieży dla uwolnionych powiatów. Lwowski biskupi komitet ratunkowy posiada we wschodniej Małopolsce 345 delegacyj parafjalnych i przez nie dociera do wszystkich gmin i do każdej chaty polskiej. Komitet ten działa tam od r. 1915, obecnie też zaraz po uwolnieniu z pod okupacji nowych obszarów, dostarczył ludności pomocy doraźnej w żywności i odzieży. Jest ona jednak niewystarczająca, trzeba pomocy regularnej ze strony rządu i społeczeństwa, dopóki ludność tamtejsza nie stanie o własnych siłach.

P. Przybyła konferował w tej sprawie z mec. Osuchowskim, prezesem warszawskiego komitetu obrony Lwowa. Komitet ten wysłał już komitetowi K. B. K. na pomoc dla wschodnich powiatów Małopolski 80 tysięcy marek i obiecał dalszą pomoc w żywności i odzieży.

W tejże sprawie udaje się p. P. do Poznania, zkąd już także obiecano pomoc z ofiar społeczeństwa.

Za ofiarnym przykładem społeczeństwa powinna iść akcja rządowa, która skuteczną będzie wtedy, jeżeli w takich wypadkach usunie się zbytni biurokratyzm, a kierować się będzie chęcią z serca płynącą: ratowanie swoich od śmierci głodowej.



[źródło: "Kurjer Poznański" nr 176 z 2 sierpnia 1919 r.] Zachowano oryginalną pisownię.

Po drugiej inwazji hajdamackiej.

Odwiedził naszą redakcję p. Jan Przybyła, korespondent wojenny "Słowa Polskiego" we Lwowie, którego opis walk Grupy wielkopolskiej w ostatniej ofenzywie na froncie wschodnio-galicyjskim - podało także z początkiem lipca nasze pismo. P. Przybyła zwiedził w ostatnim czasie świeżo uwolnione powiaty na wschód od Złotej Lipy aż do Zbrucza i o stosunkach tamtejszych udzielił nam następujących informacji:

Wojska polskie dotarły do Zbrucza, wypędziwszy nieprzyjaciela z kraju. Do tego tak upragnionego zwycięstwa przyczyniły się w głównej mierze wojska wielkopolskie i hallerowskie, które przybyły na pomoc Ziemi Czerwieńskiej z końcem czerwca i wsparły jej obrońców tak skutecznie, że wróg nie tylko nie zdołał się posunąć dalej, lecz zmuszony został sam do odwrotu. Poniósł przytem ogromne straty w ludziach i materiale wojennym i ostatecznie opuścić musiał pospiesznie całą Galicję.

Obecnie przeprowadzają wojska nasze wewnętrzną pacyfikację kraju i da Bóg, nastąpi już może upragniony pokój dla tej ziemi, która od r. 1914 najwięcej z ziem polskich ucierpiała. Ziemia ta potrzebuje gwałtownej doraźnej pomocy, bo długoletnia wojna i barbarzyństwa hajdamackie doprowadziły ją do zupełnej ruiny. Mlekiem i miodem płynące Podole jest dziś stepem dzikim, mało co uprawionym i porytym rowami strzeleckimi. Wsie i miasteczka popalone i zrabowane, ludność dziesiątkują głód i epidemie. Słów braknie na określenie tej strasznej sytuacji.

Widziałem ludzi, żywiących się tylko trawą i zielem, bo nic innego nie mają, widziałem ludzi nagich, dzieci zupełnie gołe, starsi dla wstydu przepasani resztkami łachmanów. Widziałem wsie o chatach zupełnie pustych, bo mieszkańcy wymarli na tyfus i czarną ospę. Widziałem ludzi mieszkających w ziemi, w dawnych rowach strzeleckich, bo chaty zupełnie spalone. Nieodstępny ich opiekun ksiądz tak samo w ziemi zamieszkał i tam też w dawnej "jadalni oficerskiej" pod ziemią urządził kaplicę, w której odprawia nabożeństwa ku chwale Boga i pociesze parafian zbolałych.

Brak wszystkiego: chleba, tłuszczu, mięsa, cukru, soli. Najbardziej odczuwają brak soli, bo Rusini oddali jej handel żydom, a ci wydawali ją jedynie za amunicję, której byli głównymi dostawcami dla hajdamaków. Chłopi ruscy bowiem skradzioną broń i amunicję chowali i wydawali ją jedynie za sól i tytuń. Ludność polska broni i amunicji nie miała, nie mogła też uzyskać potrzebnych artykułów od żydów, którzy zresztą jawnie stanęli po stronie rusińskiej, tworząc nawet w tym celu ochotnicze oddziały żydowskie. W takim Skałacie (na południo-wschód od Tarnopola) stwierdziłem, że 1 kg soli kosztował 400 koron (200 mk).

Widziałem ludzi, którzy odbyli 7-mio milową drogę do Złoczowa, by zdobyć choć szczyptę soli dla dzieci. A kiedy jej dostać nie mogli a dowiedzieli się, że u pewnego garbarza znajdują się odpadki soli, używanej do garbowania skór, rzucili się na to błoto raczej a nie sól jak na skarb największy.

Akcją ratunkową dla tych obszarów uwolnionych zajął się pierwszy lwowski biskupi Komitet K. B. K., który przez swoje delegacje parafialne, istniejące w każdej parafii rzymsko-katolickiej, dostarcza doraźnej pomocy dla tej ludności. Delegacji parafialnych posiada lwowski komitet 345 i przez nie dociera do każdej wsi i chaty polskiej.

Środki K. B. K., zwłaszcza w żywności i odzieży wyczerpały się, sama akcja rządowa, która jest zapowiedziana i częściowo już urzeczywistniona, nie wystarczy. Doświadczenie zresztą uczy, że najskuteczniejszą, bo najszybszą jest pomoc społeczeństwa.

W tym celu wybrał się p. Przybyła, jako sekretarz Komitetu K. B. K. do Warszawy i Poznania, by od "Komitetów pomocy dla Lwowa", które rozszerzyły swą akcję na całe kresy wschodnie uzyskać pomoc dla wschodnich powiatów Galicji. Starania odniosły pomyślny skutek, gdyż tak warszawski jak i poznański Komitet postanowiły wysłać pomoc w żywności i odzieży, co jest najwięcej pożądanem.

Informator nasz podniósł szczególnie działalność p. Mieczysława Korzeniewskiego, sekretarza poznańskiego "Komitetu dla Lwowa i Wilna", który zajął się gorliwie zorganizowaniem transportów poprzednich darów Wielkopolski dla Lwowa, i obecnie też poczynił już starania, by pomoc dla Podola nastąpiła jaknajrychlej.

Przy tej okazji delegat Komitetu K. B. K. składa w imieniu tego Komitetu i ludności lwowskiej i wschodnio-galicyjskiej serdeczne "Bóg zapłać". Wszystkim łaskawym ofiaro-dawcom, którzy pospieszyli z braterską a tak wydatną pomocą wyczerpanym kresom wschodnim.