Ksiądz kanonik Piotr Olender 1913-1977
Dodane przez Kazimierz dnia Kwietnia 25 2010 20:05:03
[źródło: Nasz kresowy dom nad Hukiem, Smolanką i Łopuszanką". Opracowanie zbiorowe pod redakcją Antoniego Worobca. Zielona Góra 2000.


Ksiądz kanonik Piotr Olender 1913-1977




W rodzinie Olendrów z przydomkiem "Kucy" przechowuje się pieczołowicie pamiątki po księdzu kanoniku Piotrze. Na jednej z nich (patrz dokumentacja fotograficzna nr 10) widzimy tłum wiernych na głównej ulicy Trościańca Wielkiego.

Był to upalny dzień 29 czerwca 1938 r., dzień Świętych Apostołów - Piotra i Pawła - wówczas obchodzony jako święto kościelne. Tego dnia swoją Mszę św. prymicyjną odprawiał ksiądz Piotr. Na tę uroczystość - pierwszą w dziejach wsi w okresie międzywojennym - wprowadzała go procesyjnie cała niemal wieś.

Na fotografii widzimy, że procesja zbliża się do kościoła. Czoło pochodu znajduje się na wysokości kościelnej dzwonnicy. Na planie pierwszym z grupy kobiet, zakręconych odświętnie w białe chustki na głowach, wyróżniają się księża i alumni - koledzy kursowi i szkolni księdza Piotra. Jest wśród nich ks. Józef Ferensowicz, ks. Stanisław Kusiak, ks. Jan Winiarski, ks. Józef Anczarski. Na wysokości budynku szkolnego kroczy ubrany w kapę ks. proboszcz Walenty Garczyński, po jego obu stronach dziewczęta ze Stowarzyszenia Dzieci Marii niosą naręcza kwiatów; jest wśród nich najmłodsza siostra księdza Piotra - Hania. Tuż za ks. Garczyńskim podąża szczupły, młody ks. Piotr w komży ze stułą kapłańską. Wokół mnóstwo kobiet w białych chusteczkach na głowie. Taki to był zwyczaj świąteczny w owych czasach! W głębi kroczy męska część wspólnoty wiejskiej, na tle fasady budynku Spółdzielni Mleczarskiej.

Tu, w Trościańcu, w tej widocznej na fotografii szkole, na której pan Mostowy polecił wywiesić flagę narodową - dla podkreślenia wagi wydarzenia - mały Piotruś pobierał nauki elementarne. Były to trudne powojenne lata (1920-1925). Ówczesny kierownik szkoły, zacny pan Walerian Pawłowski, przygotował Piotrusia i jego kolegę Józka Półtoraka, zwanego Kroczakiem, do Gimnazjum. Pod koniec czerwca 1925 r. ojciec Piotrka zawiózł go furmanką na egzamin wstępny do Złoczowa. Piotrek był zachwycony i zarazem oszołomiony. Złoczów - wówczas ok. 15-tysięczny - wydawał się mu wielkim miastem. Studia gimnazjalne trwały w tym czasie osiem lat. Przez ten cały czas Piotruś, podobnie jak później jego młodsi koledzy z Trościańca, mieszkał w Bursie Towarzystwa Szkoły Ludowej (TSL). O tym, jak złoczowskie Gimnazjum kształtowało postawy moralne i obywatelskie wśród swych wychowanków, mówią roczne sprawozdania Dyrekcji Gimnazjum. Dowiadujemy się z nich, że poza programową działalnością dotyczącą kształtowania osobowości zajmowała się m.in. Sodalicja Mariańska, której moderatorem był zacny ks. Zenon Tarnawski. Zamiłowania krajoznawcze młodzieży rozwijał w licznych wycieczkach po historycznej Ziemi Złoczowskiej prof. Władysław Woroszyński, zaś zainteresowania kulturą antyczną rozbudzał prof. Stanisław Leszczycki. Młody Piotr bez trudności przechodził z klasy do klasy i z dobrym wynikiem zdał egzamin dojrzałości. W czerwcu 1933 r. Piotr wniósł podanie o przyjęcie do Lwowskiego Seminarium Duchownego. Świadectwa rekomendacyjne wystawili mu: ks. Zenon Tarnawski - katecheta gimnazjalny oraz ks. Stanisław Władyka - proboszcz parafii w Trościańcu. Przyjęcie do Lwowskiego Seminarium nie było łatwe.

Rok 1933 był rokiem licznych powołań kapłańskich. Na stu kilkunastu kandydatów, przyjęto jedynie 60, a wśród nich późniejszego kapłana Piotra Olendra. Życie kleryckie we Lwowskim Seminarium oparte o określony regulamin, poza pracą nad wyrobieniem wewnętrznym oraz studium filozoficzno-teologicznym, dawało wiele możliwości i czasu na pracę społeczną. Z opowiadań młodego alumna, z którym autor miał częste okazje do spotkań koleżeńskich, wynikało, że Piotr udzielał się w Bratniej Pomocy, w Kole Misyjnym oraz brał udział w rozgrywkach sportowych.

W 1938 r., po ukończeniu studiów teologicznych na Wydziale Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, otrzymał stopień magistra teologii i kapłańskie święcenia. Alumn Piotr Olender otrzymał święcenia kapłańskie oraz grupa jego kolegów dnia 26 czerwca 1938 r. z rąk arcybiskupa Eugeniusza Baziaka w zabytkowej lwowskiej katedrze pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, z łask słynącym obrazem, przed którym król Jan Kazimierz składał 01.IV. 1656 r. wiekopomne śluby.

Ks. Piotr swoje prymicje odprawił w kościele parafialnym w Trościańcu Wielkim. Procesję do miejscowego kościoła ilustruje omawiana na wstępie fotografia. Po Mszy św. wierni ustawieni w długich kolejkach cierpliwie czekali na otrzymanie pierwszego kapłańskiego błogosławieństwa. Po przerwie spędzonej w rodzinnej wsi wyjechał na swoją pierwszą placówkę duszpasterską - do odległego ok. 200 km. od Trościańca rejonu Kołomyji. Wieś nazywała się Święty Józef i leżała w gminie Święty Stanisław w dekanacie kołomyjskim. Obie wsie o świętych nazwach były stosunkowo młodymi osadami polskich kolonistów, którzy w 1922 r. nabyli rozparcelowane dobra ziemskie. Parafia w Świętym Józefie, w której ksiądz Piotr rozpoczął pracę jako wikariusz i katecheta, liczyła ok. 1500 wiernych. We wsi znajdował się dom zakonny ss. felicjanek, okazały dom ludowy z biblioteką oraz sześcioklasowa szkoła powszechna. Do parafii należało kilka okolicznych wsi, w tym kilka kolonii osadników niemieckich. Jedna z tych wsi nazywała się Siedlisko - Bredtsheim, na pamiątkę twórcy przemysłu metalowego w dalekim miasteczku Ottynia. W gminie Święty Stanisław obowiązywała umowa społeczna, że wójtem był Polak, jego zastępcą Niemiec, zaś do rady gminnej wybierani byli Ukraińcy i Żydzi. Należy podkreślić, że we wsiach nie było żadnych antagonizmów narodowościowych, choć każda grupa utrzymywała swoją odrębność narodową i wyznaniową. Niemcy jako protestanci mieli swój zbór. Ukraińcy swój ą cerkiew, a Żydzi swój dom modlitwy. Zdarzały się, choć rzadko, małżeństwa mieszane, najczęściej między Polakami i Niemcami. W takich oto warunkach wypadało pracować młodemu wikariuszowi pod opieką doświadczonego i rozsądnego mediatora w tym wielonarodowym środowisku, księdza proboszcza Tadeusza Brysia. Ta interesująca, choć trudna praca duszpasterska, radykalnie odmieniła się z chwilą wybuchu II wojny światowej.

Wsie Święty Józef i Święty Stanisław leżały na obszarze sfalowanych wzniesień przedkarpackich. Kraina geograficzna położona pomiędzy rzekami Dniestr i Prut nazywana jest Pokuciem. Jej naturalną stolicą była i jest Kołomyja - wówczas ponad 40-tysięczne miasto powiatowe. To miasto i okolice, w których pracował ksiądz Piotr, stało się we wrześniu 1939 r. widownią ważnych wydarzeń historycznych. W Kołomyji i okolicznych dworach usadowił się w połowie września cały Rząd Rzeczypospolitej. Na jakiś czas znajdowała się tu Kwatera Główna Marszałka Rydza - Śmigłego. Tu przygotowywano niezrealizowany wariant "obrony przedmieścia rumuńskiego".

Po 17 września 1939 r. sytuacja ludności polskiej gwałtownie pogorszyła się. Ukraińcy, którzy w okresie międzywojennym optowali na rzecz Polski, zaliczani byli do "szlachty zagrodowej", po 1939 r. porzucili swoje "szlachectwo" i stali się bardziej antypolscy niż pozostali. W grudniu 1939 r. Niemcy wyjechali tłumnie do III Rzeszy. Na ich miejsce władze sowieckie osiedliły rodziny Łemków i Hucułów z obszarów przygranicznych. Wnet, bo 10 lutego 1940 r. większość polskich osadników wysiedlono na Sybir. Parafia Święty Józef opustoszała. Księdza Piotra przeniesiono do dalej położonej wsi Bednarówka w dekanacie Nadworna. Była to wieś o przewadze ludności ukraińskiej. Coraz częściej zdarzały się napady na polskie rodziny, były pojedyncze mordy i podpalenia. Nieduża wspólnota polska malała, co zaradniejsi szukali schronienia w pobliskich miastach, gdzie znajdowały się garnizony wojsk węgierskich. W tej sytuacji, w lipcu 1942 r., księdza Piotra przeniesiono do miasteczka Złoty Potok na Podolu. Miasteczko położone malowniczo w dolinie Strypy o 17 km, na południe od Buczacza, było ongiś gniazdem rodziny Potockich. Piękny kościół parafialny, w którym prace jako wikariusz podjął ksiądz Piotr, pochodził z 1607 r. Ufundowany przez hetmana Stefana Potockiego odznaczał się bogactwem gotyckiej architektury i renesansowym wystrojem wnętrza.

Dalsze wojenne koleje losów zawiodły księdza Piotra do dekanatu lubaczowskiego. Tu jesienią 1943 r. objął obowiązki wikariusza i katechety w parafii Dzików Stary. Była to mała wioszczyzna usytuowana na porębie leśnej w głębi rozległych lasów roztoczańskich. Teren był dziki, niedostępny, dość daleki od miast i kolei. W tym czasie był to wymarzony teren do partyzanckich penetracji. Ód czasu do czasu zapuszczali się tu Niemcy, od czasu do czasu dochodziło do potyczek i bitew, w środku tego wielkiego pola bitewnego tkwił ksiądz Piotr. Niewiele wiemy o jego współdziałaniu z oddziałami Armii Krajowej, zwłaszcza o słynnej 27 Wołyńskiej Dywizji AK, która wycofała się w te lasy jesienią 1944 r. W 1949 r. ksiądz Piotr przeniósł się do Szczepanowa w diecezji tarnowskiej, gdzie pracował jako wikariusz i katecheta przez 8 lat. W tym czasie jego koledzy szkolni i kursowi z diecezji lwowskiej osiedlili się w rozległej diecezji gorzowskiej.

Zachęcony przez nich zgłasza się do pracy "na tym bożym ugorze". Wnet otrzymuje w zarząd parafię w Moryniu. 18 marca 1957 r. został mianowany administratorem parafii pod wezwaniem Św. Ducha. Ta nadodrzańska parafia ma wiele kościołów, pieczę duszpasterską nad nią sprawuje ksiądz Piotr przez 2 lata. W Moryniu przeprowadza wiele prac remontowych w starym zabytkowym kościele. Buduje nowy chór, remontuje organy i odbudowuje zniszczoną niemal całkowicie wieżę kościelną. Za swoją gorliwą pracę zostaje mianowany w 1959 r. dziekanem dekanatu gryfińskiego. W tymże samym roku ks. biskup diecezjalny powierza mu parafię Trzcińsko-Zdrój. "W uznaniu pełnych poświęceń wysiłków duszpasterskich podjętych dla chwały Bożej i pożytku Kościoła Św. na terenie diecezji gorzowskiej... ".

Ks. biskup ordynariusz nadaje mu honorowy tytuł kanonika z prawem noszenia rokiety i mantoletu. Odznaczenie to otrzymuje ks. Piotr w przededniu swojego srebrnego jubileuszu kapłaństwa (26.VI.1963 r.).

W Trzcińsku-Zdroju ks. kanonik przeprowadza szereg prac remontowych, zaś w afiliowanych kościołach zostają wykonane nowe polichromie, generalne remonty wielu obiektów, odbudowa wież kościelnych, itp. Parafia Trzcińsko-Zdrój, jak to potwierdzają wizytacje - "jest w okresie duszpasterzowania ks. Olendra dobrze obsługiwana, proboszcz jest ruchliwy i rzutki. Owoce jego pracy są widoczne" (Tyg. Katol. 1960 r., str. 340: Trzcińsko-Zdrój). Niepokojącym zjawiskiem staje się stan zdrowia proboszcza. Rozpoczynają się jego dolegliwości sercowe. Wilgotny klimat w Trzcińsku-Zdroju dokucza mu coraz bardziej. Prosi więc ks. biskupa o przeniesienie gdzieś dalej na południe diecezji. Tak więc w 1967 r. obejmuje parafię w Kargowej.

"Kościół tutaj jest uporządkowany, plebania w bardzo dobrym stanie, lud garnący się do świątyni... ". Tak charakteryzuje nowe miejsce pracy ks. wizytator diecezjalny - Józef Anczarski.

Po 1970 r. w pewnej odwilży w dotychczas napiętych stosunkach relacji: Kościół - państwo, ks. kanonik Olender przyjmuje kościół protestancki w Kargowej. Jest to dawny zbór ewangelicki postawiony w latach 1801-1805, późno klasycystyczny, murowany o trzech kondygnacjach, nadający się jeszcze do remontu. Za czasów PRL służył jako zsyp zboża. Ksiądz kanonik przejmuje ten kościół i wstępnie zabezpiecza. Nie dane mu było jednak doprowadzić go do stanu użytelności: "z sercem - jak pisze ks. Anczarski w swoich notatkach - jest coraz gorzej". Przenosi się jeszcze na inną parafię, mniejszą, w Chichach niedaleko Szprotawy. Zdawało się wszystkim, że tu w zabytkowym kościółku, wczesnogotyckim z II połowy XIII w. z kamienia polnego, dobrze zabezpieczonym, będzie miejscem spokojnej pracy duszpasterskiej. Lecz powtórny groźny zawał serca, jakiego doznał w 1976 r., wytrąca go z kapłańskiej pracy na chwałę Bożą. Odtąd usiłuj e wzmocnić swój organizm dłuższym pobytem w szpitalu i sanatorium. 5 kwietnia 1977 r. przyszedł trzeci zawał serca. Ks. biskup Ordynariusz, choć z bólem serca, przenosi go w stan spoczynku.

"Jedynie wzgląd na pogorszenie się stanu zdrowia księdza kanonika skłania mnie do tej decyzji" - pisze w swoim dekrecie z dnia 15 .IV. 1977 r. "cenię bowiem dwudziestoletnią służbę pasterską księdza kanonika spełnianą z ofiarnym poświęceniem w parafiach Moryń, Trzcińsko-Zdrój, Kargowa i Chichy. Jestem pełen uznania dla tej ofiarnej pracy, nacechowanej chętną gotowością służenia ludowi Bożemu...".

Swoje lata emerytalne miał spędzić ks. kanonik w bardziej dogodnych warunkach w Dobiegniewie. Niestety, jeszcze jeden atak mięśnia sercowego, tym razem ostatecznie zakończył doczesną pielgrzymkę ks. Piotra Olendra... Główne uroczystości pogrzebowe odbyły się 29 lipca 1977 r. w kościółku w Chichach. Mszę św. celebro wał ks. biskup ordynariusz. Przyjechało wielu księży. Słowo Boże i mowę pożegnalną wygłosił ks. kanonik Stanisław Kusiak, kolega szkolny i trościaniecki Rodak.

Zjechała się licznie rodzina Olendrów, Bucznych i Półtoraków, wśród nich był także bratanek zmarłego, neoprezbiter ks. Stanisław Olender (syn młodszego brata Jana). Po odprawieniu egzekwii, doczesne szczątki zmarłego kapłana wywieziono do Siekierczyna, gdzie spoczął obok swoich rodziców. Tam oczekuje zmartwychwstania...