Wschodniogalicyjskie tkaniny na wystawie w Wiedniu 1873
Dodane przez Remek dnia Kwietnia 05 2009 13:12:34
[źródło: "Polska na Wystawie Powszechnej w Wiedniu 1873 r. Listy Agatona Gillera". Lwów. Nakładem autora. 1873.] Zachowano oryginalną pisownię


XXII.


Ważność przemysłu domowego. - Kto na nią u nas zwrócił uwagę ogółu? - Systemy przestawiania ubiorów ludowych. - Ubiory włościan polskich i ruskich zebrane staraniem Włodzimierza Dzieduszyckiego. - Kto się przyczynił do tego zbioru? Kilka słów o tych ubiorach. - Typy malowane. - Tkaniny wełniane i płócienne. - Nazwisko włościanek i włościan, którzy te tkaniny wyrobili. - Zbiór jaj wielkanocnych Włodzimierza Dzieduszyckiego. - Do czego służy taki zbiór? - Kilka uwag i rad ogólnych.

Wystawa ubiorów ludowych i tak zwany przemysł domowy zajmuje na wystawie wiedeńskiej więcej miejsca niż na paryzkiej i londyńskiej. Dla tej przyczyny jest też wystawa wiedeńska ważniejszą dla nauki etnografii i przedstawia w dokładniejszy, bo zupełniejszy sposób przemysł niż tamte obie wystawy.

Ten drugi przemysł, nie fabryczny ale domowy, włościański, zasługuje ze wszech miar na uwagę. Pominąwszy już tę okoliczność, że u nas pokrywa on i ubiera całą masę i jądro ludności, bo lud włościański, który ma przewagę w liczbie i w pracy nad ludnością miejską, przemysł domowy zawiera wyroby ciekawe i dla wielkiego fabrykanta, posiada bowiem sposoby, które zasługują dla swej prostoty, łatwości i praktyczności, na zastosowanie po warsztatach mechanicznych i wreszcie przedstawia wzory, które oryginalnością jak i pięknością swoją uderzają umysł człowieka umiejącego patrzeć i szukać. To też wielcy fabrykanci z Zachodu nie pogardzają jego grubemi wyrobami ale je pilnie oglądają i o sposoby tkania i farbowania wypytują.

Poznanie tego przemysłu jest jeszcze i z tego względu nader ważnem, że wyjaśnia rodzimą kulturę i jej dzieje, nieznane zupełnie naszym starożytnikom i historykom, którzy ludem się nie zajmowali, w jego życie nie wglądali i jego przemysłu nie znają.

Wystawy powszechne i nie mały rozwój etnografii w ostatnich czasach, dały wielki popęd do badania tej jakby przysłoniętej dotąd sfery życia ludowego. Zaczęto gromadzić ubiory ludowe, materje przez niego wyrabiane, poznawać jego warstaty i odkryto jakby nowy świat, nową, rodzimą, pierwotną, najstarszych wieków sięgającą kulturę, schowaną pod słomianemi strzechami wiosek i miasteczek. U nas w Polsce położył zasługi na tem polu Włodzimierz hr. Dzieduszycki, który gromadząc do swojego muzeum ubrania włościan oraz ich wyroby, dla celów etnograficznych, wykazywał ich wielką wagę dla nauki i dla wielkiego, fabrycznego przemysłu. Jego też staraniem a po części kosztem zebrane ubrania chłopów naszych z Galicji oraz ich wyroby z domowych warstatów, przedstawione na wystawie świata w Wiedniu, zasługują ze wszech miar na poznanie a należą do najlepiej wystawionych.

Dwóch systemów trzymano się w przedstawianiu na wystawie ubiorów ludowych. Pierwszy system zależy na ubieraniu lalek (manekinów); drugi na pokazaniu ubioru w sposób taki, w jaki bywa noszonym w rzeczywistości, bez użycia lalek. Pierwszego systemu trzymały się Turcja, Morawia, Dalmacja, Norwegja, Szwecja i inne narody, drugiego Polska. System pierwszy byłby lepszy, gdyby lalki były doskonale zrobione i przedstawiały typy ludowe. Ponieważ atoli z wyjątkiem Szwecji i Norwegii, lalki są niezgrabne, często odrażające i nie są bynajmniej typami, przenosimy nad wystawę lalek, system którego się trzymał hr. Włodzimierz Dzieduszycki, a który wystawił ubrania włościan w podobny sposób jak to czynią krawcy, to jest rozwiesił je na kijach na krzyż złożonych. Całość ubrania przedstawia się tu również dokładnie jak na lalce a nie czuje się odrazy do brzydkiego manekina. Oprócz tego wystawa ubiorów polskich i ruskich włościan, ma jeszcze i w tem pierwszeństwo nad innemi, że gdy Turcy a z nimi inne narody, upiększali ubrania i umyślnie na wystawę robić je kazali: na wystawie hr. Dzieduszyckiego niema żadnych upiększeń, wszystkie ubrania są kupione od włościan. Jest to więc wystawa mająca rzeczywistą wartość naukową.

Wszystkich ubiorów z naszej ziemi i to zupełnych, od stóp aż do głowy, jest pięćdziesiąt trzy. Rozmaitość wielka a jednak nie wyczerpuje ona wszystkich odmian ludowego ubrania w tej części Polski, którą Austrja zabrała.

Są tu następujące ubrania: dwa huculskie, męzkie i żeńskie, ze wsi Krzyworównia w powiecie Kossowskim; ze wsi Jamna powiatu Nadworniańskiego, ubranie męzkie; ze wsi Mikuliczyna powiatu Nadworniańskiego, żeńskie; z Gwoźdzca powiatu Kołomyjskiego są cztery ubrania, dwa zimowe męzkie i żeńskie i dwa letnie; ze wsi Mielnicy powiatu Borszczowskiego żeńskie; ze wsi Mikuliniec powiatu Śniatyńskiego dwa ubrania: męzkie i żeńskie; ze wsi Sinkowa powiatu Zaleszczyckiego dwa: męzkie i żeńskie; ze wsi Iwankowa powiatu Borszczowskiego dwa bardzo ładne ubrania, męzkie i żeńskie; ze wsi Knihinina powiatu Stanisławowskiego żeńskie ubranie; ze wsi Podpieczary powiatu Tłumackiego męzkie; ze wsi Dzieduszyce wielkie powiatu Stryjskiego dwa: męzkie i żeńskie; ze wsi Bohatkowce powiatu Podhajeckiego dwa, żeńskie i męzkie; z miasteczka Skałatu powiatu Skałackiego bardzo ładne kobiece ubranie i drugie męzkie; ze wsi Czystopady powiatu Brodzkiego żeńskie ubranie; ze wsi Czepiele powiatu Brodzkiego żeńskie; ze wsi Pieniaki powiatu Brodzkiego dwa ubrania: męzkie i żeńskie; ze wsi Radwańce powiatu Sokalskiego męzkie; ze wsi Poturzyca trzy ubrania, dwa żeńskie i jedno męzkie; ze wsi Płonnej powiatu Sanockiego dwa: męzkie i żeńskie; ze wsi Wiązownica powiatu Jarosławskiego ładne żeńskie ubranie; ze wsi Żurawniczki powiatu Jarosławskiego męzkie i żeńskie; z miasteczka Przeworska powiatu Łańcuckiego, żeńskie; ze wsi Budy Przeworskie, powiatu Łańcuckiego, żeńskie; ze wsi Staromieście powiatu Rzeszowskiego dwa piękne ubrania: męzkie i żeńskie; ze wsi Grębowa powiatu Tarnobrzegskiego dwa piękne żeńskie ubrania i jedno męzkie; ze wsi Zakopane powiatu Nowotargskiego dwa żeńskie i jedno męzkie, i wreszcie ze wsi Pleszowa powiatu Krakowskiego męzkie i żeńskie ubranie.

Ubiory te przedstawiają się bardzo malowniczo i okazują wiele gustu. Są pomiędzy niemi piękniejsze i brzydsze, w ogóle jednak są ładne i żal byłoby, ażeby szerzące się z Zachodu mody pozbawiły lud nasz wiejski, jak to już uczyniły z ludem miejskim i z szlachtą, ubrania narodowego, zapraszającego się pod pędzel malarza. W zachodniej Galicji noszą się strojniej i bogaciej niż w wschodniej, począwszy atoli od krakowskiego aż do huculskiego ubrania, jedna forma kroju, jeden typ na najrozmaitsze sposoby odmieniany spostrzegać się daje we wszystkich tych ubiorach ludu, mówiącego po polsku i po rusku, co także jest jednym z dowodów jego moralnej i kulturowej jedności.

Śliczny ten zbiór zajmie następnie miejsce w oddziale etnograficznym Muzeum Dzieduszyckich we Lwowie, cały bowiem z małymi wyjątkami jest własnością hr. Włodzimierza. Do skompletowania jego zbiorów dopomogli mu darowaniem ubiorów ze swojej okolicy, panowie: Stanisław hr. Dzieduszycki z Gwoźdzca; ksiądz ruski, którego nazwisko zapomniałem; Stanisław, hr. Gołuchowski; Agenor hr. Gołuchowski; Wacław hr. Baworowski; Leonard Truskolaski z Sanockiego i Feliks Doleński z Grębowa.
Wspomnieliśmy, że nie wszystkie ubrania wyliczone powyżej należą do zbioru hr. Dzieduszyckiego, lubo razem zostały wystawione. Otóż należy wymienić pochwalnie tych panów, którzy uważali za swój obowiązek wzbogacić tę nader pouczającą wystawę, a mianowicie Radę powiatową Skałacką, która pod prezydencją swego marszałka Szczęsnego hr. Koziebrodzkiego, posła na sejm krajowy, oprócz ubiorów różne wyroby domowego przemysłu nadesłała; dr. Henryka E. Gintla, który przysłał dwa ubrania huculskie, a po wystawie obiecał ofiarować je do muzeum Dzieduszyckich; Mieczysława hr. Borkowskiego z Mielnicy, który nadesłał jedno, i komisję wystawową krakowską, która nadesłała dwa ubrania Krakusów z Pleszowa i dwa z Rzeszowskiego.

Nie będę opisywał wszystkiego, co mnie zajęło jako piękny lub szczególny wyrób albo też jako kształtna forma w tych ubiorach, list mój bowiem zamieniłby się na obszerny traktat o ubiorach naszego ludu; wszakże nie mogę pominąć talentu hafciarskiego naszych włościanek. Na grubem częstokroć płótnie haftują prześlicznie wzory, przez prababki im przekazane, jak się o tem każdy przekona, kto obejrzy rękawy koszuli np. ze Starego Gwoźdzca, z Mielnicy, z Mikuliniec, albo też biały rańtuch, czarno haftowany, włościanki z Budy Przeworskiej, której komisja przysięgłych chciała przyznać medal, lecz się dowiedziała, że hafciarka ta już nie żyje. W ubraniu kobiecem z Budy Przeworskiej zwraca jeszcze uwagę pas metalowy z ogromną klamrą, starożytnej roboty. Jest to pas weselny, każda młoda panna wynajmuje go na dzień ślubu, płacąc właścicielowi 1 złoty reński. Pistolety za pasem ubrania huculskiego zostały zrobione przez Hucuła, od którego ubranie to kupionem zostało. Znajomość puszkarstwa pomiędzy Huculami dotąd się utrzymuje. Klamra mosiężna, zamykająca sznur paciorek Hucułki, ma na swej powierzchni deseń wyrżnięty, który przypomina desenie na indyjskich wyrobach tegoż rodzaju. Taż sama Hucułka z Krzyworówni jako ozdoby używa jeszcze krzyżyków mosiężnych na nitkę nanizanych. Przy ubraniu chłopa ze wsi Poturzycy koszyk (koszel), jakiego zwykle każdy włościanin używa do noszenia chleba, sera i masła, gdy idzie w pole, zrobiony został bardzo pięknie z trześniowej kory, a ponieważ wody nie przepuszcza, służyć więc może i do picia.

Przy wystawie ubiorów ludu naszego przybitą została do słupa mapa Galicji K. A Schulza (1872) z oznaczeniem miejscowości, z których te ubiory pochodzą i zawieszone zostały obrazy z malowanemi typami naszych włościan ze zbioru Wł. hr. Dzieduszyckiego. W tej liczbie jest pięć akwareli zrobionych przez Fr. Tepę z wdziękiem i z gustem jemu właściwym. Są to portrety ludu naszego. Cztery akwarele Ludwika Łepkowskiego przedstawiają wiernie ubiór ludu krakowskiego. Oprócz tego są w tym zbiorze typy (cztery) robione akwarelą przez Andrzeja Grabowskiego; K. Dzbańskiego grupa chłopów wracających ze żniwa, i olejny wizerunek dziewicy ruskiej przez Tepę, pięknie malowany. Nic więc nie zaniedbano ażeby wystawę tę uczynić zajmującą pod względem etnograficznym.

Tkaniny wełniane i płócienne, zakupione przez Włodzimierza Dzieduszyckiego i tu rozwieszone a po części przysłane na wystawę przez różnych obywateli, umiejących ocenić wartość domowych warstatów, dopełniają zbiór włościańskich ubiorów, robionych oprócz chustek i perkalików z materji własnego wyrobu.

Zacząwszy od miejsca, w którem znajdują się obrazy Tepy, rozwieszone są na ścianach następujące materje przemysłu domowego. Cztery kilimki utkane we wsi Dobromirce w okolicach Zbaraża przez włościanina niewiadomego mi nazwiska. Deseń piękny, w guście wschodnim, będący kombinacją gwiazd, krzyżów, czworoboków i innych figur. Obok zaraz są dwa równie dobrze wyrobione kilimki przez włościanina Jana Bojka ze Starego Zbaraża, które kosztują tylko 25 złr. Koc z wełny w domu wyrobiony przez żonę księdza ruskiego, panią Drohomirecką w Kosmaczu w powiecie Kołomyjskim, farbowany ziołami górskiemi, bardzo piękny i tani; koc czysto-wełniany czarno-biały, wyrobiony przez Hucuła Maksyma Zełenczuka z Krzyworówni. Dalej rozwieszono: dywan roboty Borysikiewicza z Lisowiec przysłany przez komisję wystawową brodzką, i dywan przysłany przez p. Leonarda Horodyskiego, domowej pani Borowskiej roboty. Ze wszystkich atoli wyrobów rozwieszonych na ścianie wyróżniają się pięknością i dobrocią wyrobu kilimki, wyrobione przez tkacza włościanina z Bzowicy koło Załoziec, Kalinowskiego, a zakupione przez Wł. Dzieduszyckiego. Jest ich siedm, trzy są całkowite, tkane na szerokim warstacie; trzy w połowie zszywane, tkane na węższym warstacie; niektóre są zupełnie wełniane, inne z osnową nicianą. Kobiety same przędą zwykle i farbują wełnę i oddają ją tkaczowi słynnemu w okolicy, jakim jest około Załoziec wspomniany już Kalinowski. Jego kilimki nietylko do pokrycia podłóg ale jako dywany ścienne mogłyby służyć.

Dobrze się także przedstawiają werety, to jest materje konopne, tkane w różnokolorowe pasy wełniane a używane na kołdry, letniki (spódnice), spodnie itp. ubrania. Rozwieszone na ścianie werety (ośm sztuk) prawie wszystkie pochodzą ze wsi Hołubicy i Czepiel. W tej ostatniej wsi we wszystkich chatach trudnią się wyrabianiem tych materji. Włościanie zimą zajmują się tkactwem. Kobiety przędą i farbują a mężowie przy warstatach pracują, latem zostają znowuż gospodarzami; Jedną z wspomnianych weret w pasy niebieskie z białym przędła i farbowała w Hołubicy Natałka Demczuk a Jóźko Demczuk wyrobił; drugą w pasy białe konopne i czarne wełniane wyrobili ciż sami Demczukowie; weretę w paski biało-czarne wyrobiono w Pieniakach, Katarzyna Czyżewska przędła a Józef Szymków utkał. Weretę białą konopną w Czepielach, przędła Jewka Szamro a Andruch Kalinowski wyrobił. Wereta w białe, czerwone i niebieskie pasy: osnowa i białe pasy konopne, reszta wełna, Małanka Antoniukowa przędła i farbowała, a wyrobił Paweł Antoniuk; wereta osnowy konopnej w pasy wełniane koloru czerwonego, żółtego i białego i niciane koloru niebieskiego wyrobiona także w Czepielach, równie jak wereta w paski białoniebieskie, do których przędzę przygotowała Matrona Kalinowska a jej mąż Wawryk Kalinowski wyrobił.

Oprócz tych tkanin, które bardzo dobrze zalecają przemysł domowy naszych włościan, obejrzałem jeszcze wyroby płócien, złożone w dwóch miejscach przy tejże wystawie. Znajdują się tu: gunia góralska czarna z białemi frędzlami, przysłana przez Radę powiatową w Krośnie; wełna przędzona, sukno grube chłopskie i derka, przysłana przez p. Zakrzewskiego z pod Stanisławowa; dobre sukno chłopskie i derki robione przez Pawła Kurasza, gospodarza z Tarnawki w powiecie Birczańskim; płótno malowane na spodnie i ręczniki przysłane przez p. D. Żubrzyckiego z Kamionki; ręczniki domowej roboty nadesłał z Buska p. Dutkiewicz; poszewka z grubego haftowanego włościańskiego płótna, i sukno halina nadesłane przez hr. Mieczysława Dunin Borkowskiego; sztuka dobrego płótna konopnego nadesłana przez dr. Henryka Jasieńskiego z Rasztowiec; sztuka bielonego płótna, przędła i bieliła Jewka Hołowacz a syn Dmytro Hołowacz w Czepielach (powiat Brodzki) wyrobił; ładna wereta z Wiązowny powiatu Żółkiewskiego; sztuka pięknego płótna ze wsi Poturzycy (p. Sokalem) przędła Nastka Kowal a wyrobił Andruch Kudynowicz; malowanki różnego rodzaju na spodnie (płótno malowane); płótno na worki ze Skałatu i z Brodów. Zapaska (fartuch) wełniana, przędła i farbowała Feśka Wegera a Iwaś Marymów w Czepielach wyrobił; zapaska wełniana, Joasia Wawryn przędła i farbowała a Iwaś Barabel w Markopolu wyrobił; takaż zapaska bardzo ładna, wyrobiona przez Wasyla Korczyniszyna w Reniowie (pow. Brodzki); zapaska również ładna, wyrobiona przez Jagę Kołtowską w Reniowie; zapaska wełniana na osnowie nicianej, wyrobiona przez Wasyla Korczyniszyna w Reniowie; tajstra ze wsi Mikuliniec (p. Śniatyński); materja na kaftanik wyrobiona przez Warwara Kalinowskiego w Czepielach; wereta i materja na kaftanik, przędła Tekla Maxymów, Jaśko Szybów wyrobił w Pieniakach a żyd wędrowny pomalował; wereta biała w niebieskie kratki na spódnicę, przędła Barbara Wasylik, snuła Maryśka Sajczycha a Wawryk Kalinowski w Czepielach wyrobił; sakwy (besahy) wyrobione przez Barbarę Rokiszczuk w Jasienowie (pow. Kossowski); wereta w paski niebieskie, Tekla Martyniuk przędła i farbowała, wyrobił Tymko Pilipon w Czepielach; sukno włościańskie z Buska Onufrego Sołtanieckiego; pasy wełniane czerwone ze wsi Toki powiatu Zbarazkiego; kapelusz słomiany z czerwoną wstążką zrobiony przez Iwana Greckiego gospodarza z Grzędy i wreszcie czapki i kapelusze z hupki leśnej, robione przez Leona Maruszczaka w Stryju, które niewłaściwie umieszczono przy wystawie Towarzystw rolniczych galicyjskich.

Do opisu wystawy przemysłu domowego z naszego kraju, dodać mi jeszcze wypada sukmanę szarą i piękną burkę, uszytą z sukna chłopskiego a wystawioną przez p. Antoniego Gozdowicza z Bakszawy w powiecie Łańcuckim, i kilka słów o jajach wielkanocnych, należących do zbioru etnograficznego w muzeum hr. Włodzimierza Dzieduszyckiego, ułożonych systematycznie za szkłem w gustownych ramach.

Wiadomo, że na Wielkanoc przygotowują dwa rodzaje jaj: tak zwane na Rusi pisanki, to jest jaja malowane w pewne figury i desenie, i kraszanki, czyli malowane na jeden kolor. Desenie te są ciekawe z tego względu, że przedstawiają w najprostszej a może i najdawniejszych czasów sięgającej formie, symbolikę religijną ludu słowiańskiego. Pewne linie i figury powtarzają się na wszystkich z różnych okolic pisankach, chociaż każda okolica ma właściwy sobie deseń. Jak u starożytnych Indjan linia krzywa, albo jaka figura geometryczna oznaczała pojęcie bóstwa albo też jakiś przymiot moralny, tak samo i tutaj na pisankach ludu naszego rysuje się prosta a jednakże głęboka symbolika. Znaczenie jej pierwszy odgadł Włodzimierz Dzieduszycki, i on też pierwszy wpadł na pomysł robienia kolekcji jaj wielkanocnych, która na wystawie pozyskała uznanie komisji przysięgłych znawców i zwróciła na siebie uwagę uczonych. Z następujących wiosek przedstawione tu zostały pisanki: z Hołubicy, Poturzycy, Pozdzimierza, Radwaniec, Tatarkowiec, Starogrodu, Tehłowa, Korczowa, Rzeczycy, Dynisk, Karowa, Korczmina, Ostobuża i Starego Gwoźdźca.

Wdaliśmy się w szczegółowy opis naszej etnograficznej i zarazem przemysłu domowego wystawy, przedmiot jej bowiem odkrywa nam zupełnie nowe horyzonty widzenia. Dokładne zbadanie przemysłu swojskiego to jest domowego, doprowadzi do wielkich i ważnych rezultatów, przyczyni się do gruntowniejszego poznania samych siebie i pokaże, gdzie powinniśmy szukać sił roboczych do przemysłu postępowego, fabrycznego.

Z powyższego wyliczenia pokazuje się, że są pewne okolice i wsie pewne, z których ludność okazuje szczególną skłonność do różnego rodzaju przemysłu domowego; w tych to okolicach należy zakładać szkoły rzemieślnicze, wydziałowe a potem fabryki.

Wystawa wiedeńska początek dała badaniom tego rodzaju. Żałować należy, że nie ze wszystkich okolic, że zwłaszcza z zachodniej Galicji, gdzie przemysł domowy, zwłaszcza w górach, więcej jest rozwinięty, nie nadesłano na wystawę jego wyrobów. Spodziewamy się przecież, że uwaga, jakiej się doczekał ten przemysł na wystawie powszechnej świata, skłoni w przyszłości do wysyłania jego wyrobów na inne, zwłaszcza krajowe wystawy, i że dyrekcje tych wystaw licznemi nagrodami zachęcać będą naszych włościan i mieszczan po miasteczkach do utrzymywania domowego przemysłu, który stać się musi początkiem i niejako fundamentem nowego, wielkofabrycznego przemysłu Polski.

22. lipca 1873.